40
Products
reviewed
1504
Products
in account

Recent reviews by Wrecker

< 1  2  3  4 >
Showing 1-10 of 40 entries
8 people found this review helpful
172.0 hrs on record (171.6 hrs at review time)
Powiedzieć, że Might & Magic: Heroes VII nie zostało najlepiej przyjęte to bardzo uproszczony obraz sprawy, jednak... sam mam bardzo mieszane odczucia. Oczekiwań nie miałem chyba aż tak wielkich, a i tak w pewnych aspektach poczułem zawód.

Mam strasznie mieszane odczucia co do tej gry. Nie jest ona zła w całej swojej szerokości, ale widać braki. Jednocześnie, mam wrażenie, że gra dostała tyle miłości od twórców jak bardzo starczyło budżetu, bo ciężko mi wytłumaczyć niektóre aspekty, jak ta gra finalnie wygląda.

Zacznę od aspektów, co do których nie czuję potrzeby się rozpisać. Graficznie jest wystarczająco jak na tego typu grę. Nie twierdzę, że wszystkie tekstury są super ostre i szczegółowe, nawet w 2015 roku była już masa znacznie ładniejszych gier, ale ta tutaj, jest moim zdaniem zdecydowanie wystarczająca. Również nie mogę nic złego napisać o animacjach, bo są one naprawdę ładne. Jednostki poruszają się po planszach walk sprawnie i jedyne co może zirytować to powtarzalność tych animacji, ale sam przyznam, że niektóre nie nudziły mi się do samego końca.

Złego słowa nie mogę też powiedzieć o oprawie audio. Zarówno oryginalna ścieżka dźwiękowa, jak i odgłosy otoczenia to zwyczajnie bardzo wysoki poziom. Przyznam uczciwie, że aż żałuję, że muzyki z tej gry nie ma dostępnej na serwisach streamingowych, bo chętnie bym wracał.

Źle wypada natomiast kwestia optymalizacji. Ta gra dosłownie nie ma nic wspólnego z żadną optymalizacją. Posiadam bardzo wydajny komputer, a wydajność jest co najwyżej akceptowalna, podczas gdy podzespoły są dosyć mocno wykorzystywane. Ciężko mi to wytłumaczyć jakkolwiek sensownie, jakość grafiki tego nie usprawiedliwia, za to z pewnością niska wydajność rozczarowuje. Być może jestem w błędzie, ale skoro nie widzę sensownego wzrostu wydajności między różnymi konfiguracjami sprzętowymi, to chociaż oczekiwałbym po takiej grze niskiego obciążenia podzespołów. Gra teoretycznie współpracuje z wysokimi klatkarzami, ale żeby nieco odciążyć podzespoły, to sam ustawiłem blokadę na 60 klatek na sekundę w sterowniku.

Mój największy zarzut do gry, jak i w zasadzie dodatku Trials of Fire, to balans kampanii. Lubię fabułę różnych gier z serii Might & Magic i nie przeszkadza mi ich głupkowatość, natomiast nieco rozczarowujący jest brak większej ilości przerywników filmowych, dialogi w trakcie misji są scenami statycznymi, a jedynie początek i koniec danej kampanii posiada filmik. Jednak najbardziej absurdalna w kampanii jest... walka. Przez większość czasu nawet tego nie dostrzeżecie, ale jeśli tak jak ja, lubicie wyczyścić całą mapę, to w późniejszych misjach, po prostu będziecie czuli taki sam dramat jak ja. Z takich ogólnych grzechów, to śmiało mogę wymienić niesprawiedliwe mocni przeciwnicy od początku misji, limity czasowe czy nieproporcjonalny przyrost jednostek neutralnych względem naszej armii. Oczywiście, kilka takich misji musi być, nie każdą można przejść na spokojnie i ja to rozumiem, ale w pewnym momencie miałem wrażenie, że twórcy stracili zdolność do robienia innych. Natomiast, jak już mamy wolność i dużą mapę do wyczyszczenia, to gra robi wszystko, żeby nas zniechęcić, no, chyba że... macie czas walczyć każdą walkę samodzielnie, bez szybkiej walki, tylko że moim zdaniem jest to już zdecydowanie sztuczne wydłużanie rozgrywki. Lubię zawalczyć kilka większych i trudniejszych walk, ale podchodzić do walki z każdymi stworzeniami neutralnymi, bo sztuczna inteligencja nie umie nie tracić jednostek... Naprawdę negatywnie wpłynęło to na moje odczucia z rozgrywki i poskutkowało po prostu tym, że przestałem się przejmować niektórymi aktywnościami i skupiałem się na skończeniu misji.

Z odsieczą na moje rozczarowanie przyszły natomiast Zaginione Opowieści z Aexothu. Moim absolutnie najlepsza rzecz, jaka spotkała Might & Magic: Heroes VII. Misje te bazują na niewykorzystanych kapaniach projektowanych jeszcze pierwotnie z myślą o Heroes of Might and Magic IV. W efekcie dostajemy 8 scenariuszy, które mają dosyć małe mapy, gra się je naprawdę szybko, w skrajnym przypadku przechodziłem po 3 dziennie, podczas gdy po kampanii z podstawowej wersji gry nie miałem ochoty w ogóle ich zaczynać. Do tego, walka i przyrost przeciwników w czasie są naprawdę dobrze przemyślane, no i same historie wciągają. Co prawda, nie ma tu nawet nagranych dialogów, ale czułem się bardziej zaangażowany niż w opowieść umieszczoną w Ashanie. Gdyby takie poczucie dopracowania prezentowała cała kampania w siódmej części Heroesów to z pewnością bym ją chwalił wniebogłosy, mimo wszystkich innych wad. Być może istotny jest tu też aspekt nostalgii, ponieważ te kampanie mają dodaną muzykę z Heroes of Might and Magic IV, która przywołała masę wspaniałych wspomnień.

Nie postrzegam Might & Magic: Heroes VII jako totalnie złej i popsutej gry. Tak naprawdę zabrakło tu szlifów, które by sprawiły, że to lepsza gra. Lepszy balans i lepsza optymalizacja moim zdaniem by zdecydowanie poprawiły odbiór tej gry, bo pozostałe elementy są na miejscu. Liczę, że ta marka dostanie kiedyś jeszcze świetne gry. Natomiast finalny kciuk w górę dla tej gry leci z tego powodu, że dopóki się nią nie zmęczyć to będziecie się bawić świetnie. Pytanie brzmi tylko czy uda Wam się nie zmęczyć przed końcem kampanii.
Posted February 16.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
8 people found this review helpful
227.4 hrs on record (226.6 hrs at review time)
Poniższy tekst odnosi się do całości moich doświadczeń z grą Cyberpunk 2077. Poczynając od premierowej wersji płytowej na Xbox One X aż po możliwość zagrania w najnowszą wersję gry (na ten moment 2.1.1.) z path tracingiem na PC wyposażonym w RTX 4080. Myślę też, że spędziłem z grą niemało czasu i miałem okazję wiele razy o niej dyskutować, czy po prostu dzielić się swoimi przemyśleniami.

Cyberpunk 2077 to gra, na którą na pewno czekałem, zauroczony ostatnimi dwiema grami z serii Deus Ex potrzebowałem czegoś, co wypełni głód po grach Eidosu. Miałem spore oczekiwania, jednak na ostatniej prostej uznałem, że to nie jest możliwe, żeby gra spełniła wszystkie oczekiwania. W ten sposób nie sięgnąłem po grę na premierę.

Nie zmieniło to jednak perspektywy na to, że w grę finalnie i tak zagrałem krótko po premierze. Moja pierwsza styczność z grą? Chęci sprawdzenia jak sobie moja ówczesna karta graficzna da radę z Cyberpunkiem. Ciekawość ta przerodziła się w bardzo długą przygodę, której finał nadszedł tak naprawdę dopiero po zakończeniu dodatku, a dodatkowo ogrywam teraz ponownie całą produkcję na Xbox Series X.

Przechodząc do właściwej recenzji, myślę, że najlepiej zacząć od opowieści, którą serwuje gra. Historia jest dosyć mroczna, jednak nie brakuje w niej momentów spektakularnych. Z pewnością każdy zapamięta po przejściu gry przynajmniej kilka sekwencji z głównej fabuły albo którejś z istotnych ścieżek pobocznych. Nie ma jednak co ukrywać, że całość daje do myślenia i do dzisiaj wracam ze znajomymi do różnych momentów z Cyberpunka. Myślę, że ciężko o lepszą aprobatę dla historii, jaką przedstawia dana gra, niż właśnie to, że po prostu zostaje w pamięci.

Nie byłoby ciekawej opowieści gdyby nie postacie i dialogi, które się z nimi odbywa. Zarówno to jak są napisane i to jak są odegrane to bardzo wysoki poziom. Z postaciami ze świata gry po prostu chce się rozmawiać, chce się je poznawać, co nimi kieruje, jak się znaleźli tam, gdzie są. A to wszystko w tej grze po prostu jest i czeka na zgłębienie. Natomiast mam małą uwagę co jakości audio niektórych dialogów. Od aktualizacji 2.0. część ścieżek zdaje się, że trafiło do gry ponownie nagranych i wyraźnie słychać, że są gorszej jakości. Nie wiem, czy twórcy planują to jeszcze naprawić i o ile nie słychać np. gorszej jakości przy dialogach z dodatku, tak jeśli takie wtrącenie pojawia się w trakcie głównej opowieści, to zwyczajnie słychać i tak jak raz czy dwa się może wydawać, że słuchaliśmy nieuważnie, tak już po którymś kolejnym razie ciężko tego nie traktować jako błąd.

Opowieść jest wspaniała, postacie ciekawe, ale to wszystko jest dopełnione naprawdę wspaniałą muzyką oryginalną. Klimat, jaki się z niej wylewa, jest niesamowity i podkreśla to akcję, która dzieje się na ekranie. Czasami to kwestia pojedynczej sceny, a czasami po prostu jakiejś dzielnicy, ale muzyka zawsze trzyma po prostu dobry poziom. Niestety jednak typ tej muzyki nie przemawia do mnie, żeby jej słuchać poza grą, co innego utwory oryginalne od np. Samuraia, który trafia idealnie w mój gust muzyczny. Mimo wszystko, to jak wszystko jest idealnie wyważone w grze i jaki daje jej klimat, sprawia, że czuję ogromny respekt do pracy, jaka została włożona w ścieżkę dźwiękową i że dzięki temu Cyberpunk brzmi tak wyjątkowo.

Gra pozwala również na dużą różnorodność w kwestii sposobu jej przechodzenia. Wiele misji nie stawia żadnych warunków co do tego czy gra się je cicho, czy głośno, czy używa się hacków, czy broni. Dodatkowo drzewko rozwoju pozwala stworzyć swój różnorodne buildy i w ten sposób spędzić czas z Cyberpunkiem na własnych zasadach. Sam preferuję granie ciche z wykorzystaniem hacków, ale kiedy robi się gorąco i trzeba trochę postrzelać, to nie czuję, jakbym coś tracił. Nie zmienia to jednak faktu, że drzewka umiejętności na przestrzeni wersji zmieniały swój wygląd i trzecią ich wersję obserwujemy od wersji 2.0. Ci, którzy grali na wcześniejszych wersjach po prostu czekało ponowne rozdawanie punktów atutów. Niby nic złego, skoro gra była w ten sposób ulepszana, ale wzbudzało to pewne moje wątpliwości, czy aby na pewno nie dało się tego rozwiązać lepiej. Osoby nieśledzące informacji co zmienia dana aktualizacja, z pewnością mogły być tym wszystkim nieco zdezorientowane.

Grafika w tej grze prezentuje po prostu topowy poziom. Być może nie jest to najlepiej wyglądająca gra w każdym odosobnionym aspekcie, ale sumarycznie niewiele jest lepiej wyglądających gier. Produkcja oczywiście pozwala na skalowanie ustawień, jednak jest to tytuł zdecydowanie wymagający. Sam miałem okazję tytuł wypróbować na konsolach Xbox One X, Xbox Series X, oraz komputerze stacjonarnym, najpierw wyposażonym w kartę graficzną GeForce RTX 2080 Super, która następnie została wymieniona na kartę GeForce RTX 4080. W moim przypadku na Xbox One X przetestowałem grę na wersji premierowej płytowej, przeszedłem tylko prolog i pierwszą misję. Nie jest to dużo, jednak już w tym czasie są momenty, gdzie wydajność gry potrafi kuleć. No i tutaj się zaskoczyłem, ponieważ wymiana wewnętrznego dysku konsoli na SSD znacząco poprawiła stabilność gry. Nie miałem też z tego powodu najczęstszych problemów związanych z doczytywaniem się elementów gry. Na Xbox Series X raczej gra nie wymaga większego komentarza, grając w trybie wydajności, klatkarz zdaje się być bardzo solidny, spadki są raczej okazjonalne, a na pewno nie psują rozgrywki. Jedyne błędy, które faktycznie się u mnie powtarzają to te związane z migotaniem wynikającym z implementacji FSR. Na najnowszej wersji gry problemy nadal występują, jednak poza tym, nie dostrzegam większych problemów. W kwestii natomiast wersji na komputery stacjonarne. Obydwie karty graficzne pozwoliły mi na niemałe poletko testowania technologii od Nvidii. Jednym z powodów, dla których zacząłem grę w 2020 roku było sprawdzenie jak sprawują się technologie DLSS oraz śledzenie promieni. O ile śledzenie promieni nie zrobiło na mnie powalającego wrażenia w tamtym czasie, tak DLSS już jak najbardziej. Z mojej perspektywy, na 27-calowym ekranie o rozdzielczości 2560 x 1440 strata na DLSS w trybie jakości była niezauważalna, natomiast znacząco rosła liczba klatek na sekundę generowanych przez moją kartę graficzną. Ulepszenie karty graficznej do RTX 4080 natomiast pozwoliło mi sprawdzić jak się sprawują technologie dodane do gry popremierowo, takie jak path tracing oraz generator klatek. Takie połączenie z grubsza pozwoliło mi zachwycić się Night City ponownie i odkryć je w nowym świetle. W połączeniu ze wcześniej wspomnianym DLSS mogłem się cieszyć zarówno pięknym światłem w grze, jak i ilością klatek, która przeważnie była powyżej 100. Co prawda nie wszystkie efekty ustawiłem absolutnie na najwyższe, ponieważ bazowałem na ustawieniach zalecanych przez Digital Foundry, jednak dodanie do nich path tracingu daje moim zdaniem znakomity miks. Dla mnie takie połączenie sprawdziło się wzorowo. Cyberpunk 2077 to jedna z najładniejszy gier, jakie do tej pory ukazały się na rynku i podejrzewam, że tylko nowe gry wysokobudżetowe z path tracingiem będą w stanie ją prześcignąć.

Oczywiście przy grze tak dużej grze, gdzie ciągle wszystko obserwujemy, nie możemy nie dostrzegać wielu animacji, czy to podczas poruszania się po mieście, czy w trakcie walki. Moim zdaniem ciężko się tu do czegoś przyczepić. Owszem, nie wszystko wygląda tutaj idealnie, wydaje mi się, że akurat animacje przechodniów nie zawsze są płynne, co nieco psuje immersję, ale już nie mam większych zastrzeżeń co do tych, które występują w trakcie walki czy np. podczas interakcji między postaciami. Ogólnie oceniam ten aspekt jednak pozytywnie, prawdopodobnie z tego powodu, że poruszam się po świecie gry jednak głównie w pojazdach, więc czasami dziwne animacje przechodniów jednak obserwowałem bardziej okazjonalnie.

(Podsumowanie w komentarzu)
Posted February 5. Last edited February 5.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
10 people found this review helpful
154.3 hrs on record
Divinity: Original Sin 2, gra, która odbiła się szerokim echem pośród fanów gier RPG. W pewnym momencie ciężko było nie słyszeć samych zachwytów na jej temat, jednak nie potwierdzają tego przykładowo zdobyte przez tę grę nagrody. Ja wiem natomiast jedno, że spędziłem z nią wiele cudownych godzin, dodatkowo całości miałem przyjemność doświadczyć w trybie kooperacji.

Mam wrażenie, że pierwszą rzeczą, z którą chciałbym się rozprawić, to kwestia czy Divinity: Original Sin 2 jest lepsze pod każdym względem od Divinity: Original Sin. Moim zdaniem nie. Co prawda gra wypada gorzej pod aspektami mniej ważnymi, takimi jak wytwarzanie przedmiotów czy to jak został rozwiązany tryb kooperacji, jednak przy fali zachwytów można było odnieść wrażenie, że wszystkiego w kontynuacji jest więcej i jest lepiej.

Zaczynając od wytwarzania, przepisów być może nie jest mniej, ale niektóre ograniczenia sprawiły, że nie udało mi się ich nigdy wypróbować, podczas gdy gotowanie w poprzedniczce było bardzo intuicyjne. Tak samo wiele połączeń lub przepisów z poprzedniczki przestało działać i nie zostało nawet jakoś specjalnie zastąpione. Tak samo nie znalazłem opcji na ulepszanie ekwipunku poprzez wytwarzanie. Co prawda finalnie i ten problem udało nam się rozwiązać, ale nie każdy nawet będzie świadom niektórych opcji. Częściowo problem został rozwiązany przez twórców gry. Dodali do gry w ramach darmowych DLC więcej przepisów oraz opcji wytwarzania, niestety włączenie takiego DLC wiąże się z wyłączeniem możliwości zdobywania osiągnięć, co moim zdaniem jest dziwnym posunięciem, skoro to oficjalne rozwiązanie od twórców.

Nawiązując natomiast do trybu kooperacji, istotną różnicą między Divinity: Original Sin a Divinity: Original Sin 2 jest kwestia głównej postaci, tworzonej przez gracza. W przypadku poprzedniczki gra z góry zakładała dwójkę postaci tworzonych przez gracza, natomiast druga część zakłada jedną, a dodatkowo umożliwia wybranie jednej z postaci fabularnych jako swojej głównej. Oznacza to, że postacie stworzone przez gracza wchodzą ze sobą w znacznie mniej interakcji, wręcz czasami miałem wrażenie, że między naszymi postaciami progres nie jest zliczany równomiernie, a wiele osiągnięć było przyznawanych tylko jednej osobie, co sprawiło, że czasami jakiś fragment gry był przez nas, dla osiągnięcia, powtarzany. Oczywiście taki sposób rozgrywki jest nadal bardzo przyjemny, jednak poprzedniczka rozwiązała to lepiej.

Przechodząc do zalet, opowieść w grze jest naprawdę przyjemna. Zaczyna się naprawdę świetnym prologiem, a potem świetnie się rozwija przez środkowy fragment gry. Na koniec niestety historia staje się nieco mniej atrakcyjna, natomiast tylko nieznacznie jej to moim zdaniem umniejsza. Myślę, że wiele gier gdyby miał historię na takim poziomie jak końcówka z Divinity: Original Sin 2 to byłyby uznane za bardzo dobre produkcje. Historia zakłada także pewną nieliniowość i widzę tu pewną zachętę do przejścia gry więcej niż raz.

Skoro już pochwaliłem grę za całokształt opowieści, to oczywiście drugim bardzo ważnym aspektem tej produkcji są dialogi, jakby nie patrzeć, na rozmowach spędzimy w tej grze porównywalny bardzo dużą ilość czasu. Dialogi są napisane naprawdę świetnie, a w wielu miejscach widać oczko puszczane ze strony twórców do graczy. Być może niektórzy uznają, że Lariani zbyt często próbują się śmiać, ale dla mnie nie jest to wadą, pompowanie balonika nie sprawia, że gra staje się lepsza, a właśnie rozładowanie pewnych sytuacji nadaje powagi niektórym późniejszym zdarzeniom. Pod tym względem dialogi robią fenomenalną robotę i naprawdę chciałbym znowu je odbyć i posłuchać co ciekawego mają do powiedzenia mieszkańcy Rivellonu.

Mechaniki związane z walką są bardzo podobne do tych z poprzedniej części, natomiast nie są identyczne. Walka nadal toczy się w trybie turowym i każda nasza akcja ma określony koszt w Punktach Akcji, natomiast poprzedniczka zakładała posiadanie tychże w ilości nawet kilkunastu, tymczasem druga część na sztywno zakłada posiadanie takich punktów maksymalnie 6, z czego co turę regeneruje się ich przeważnie 4, ale to się może zmienić w zależności od modyfikatorów. Sprawia to, że ruchy trzeba planować niejednokrotnie bardzo precyzyjnie, co by nie tracić punktów, a czasami odłożyć je na jakąś akcję, która wymaga ich po prostu więcej. Dla mnie ten aspekt jest naprawdę fenomenalny. Szczególnie przy tej ilości dostępnych zdolności zdawać się może, że możliwości są wręcz nieograniczone. Do tego jeszcze interakcje z otoczeniem, co często może powodować olbrzymie zniszczenia.

Gra jest także fenomenalnie udźwiękowiona. Przepiękna muzyka skomponowana przez Borislava Slavova towarzyszy nam od pierwszych chwili z grą. Każdy utwór, jaki usłyszałem w grze, świetnie podkreślał sytuację, w jakiej się znajdywała drużyna lub podkreślała podniosłość sceny fabularnej. Dodatkowo różne dźwięki otoczenia również idealnie pasują do tonu gry. Na początku gry wybieramy instrument dla naszej postaci i nie wiem kto, wpadł na ten fenomenalny pomysł, ale w momencie, kiedy postać zabije przeciwnika, to tenże instrument zostaje wpleciony do aktualnie odtwarzanej muzyki. Działa to fenomenalnie i niejednokrotnie powodowało, że czułem przypływ adrenaliny, kiedy słyszałem, jak wybrany przeze mnie instrument zaczyna grać. Kocham ten zabieg i chcę tego więcej w innych grach. No a do samej muzyki skomponowanej na potrzeby gry wracam także poza nią, a jak dla mnie jest to najwyższe wyróżnienie, jakie mogę dać muzyce growej.

Do omówienia z mojej strony pozostaje już tylko kwestia oprawy graficznej i animacji w grze. Cóż tu dużo rzec, te aspekty mogłyby być pomijalne w tego typu grze, ale... naprawdę nie ma na co narzekać. Nie jest to oczywiście najładniejsza gra wszech czasów, jednak zdecydowanie jest dobrze. Styl artystyczny jest bardzo ładny, idealnie pasuje do klimatu gry, całość wygląda przyjemnie dla oka, a do tego gra pozwala na pewną skalowalność w zależności od wybranych ustawień. Animacje to natomiast całkiem inna bajka, bo moim zdaniem są fenomenalne. To ile razy czułem ciary przy niektórych zdolnościach i to jakie pozy przyjmują postacie i jakie animacje są wokół nich, to było coś niesamowitego. Osoby, które za to odpowiadały, wykonały kawał świetnej roboty i naprawdę cieszyłem się nimi, nawet widząc je jakiś setny raz.

Moje oczekiwania wobec Divinity Original Sin 2 były naprawdę wysokie. Poprzedniczka naprawdę trafiła w mój gust, a ogranie jej w trybie kooperacji tylko podkręciło wrażenia. Dwójka nie radzi sobie tak dobrze z kooperacją, ale nadal dobre towarzystwo dodało tej grze dodatkowej magii (chociaż może to być kwestia grania z wyjątkową osobą). Nie zmienia to jednak faktu, że sama gra jest wyśmienita. Naprawdę się w niej zakochałem i po latach zalotnych spojrzeń mogę po prostu stwierdzić, że to jedna z najlepszych gier cRPG, z jakimi miałem styczność. Jest to pozycja zasługująca na to, ile się o niej mówi i jak dobrze się o niej mówi. Był to także ostatni przystanek przed rozpoczęciem mojej przygody w Baldur's Gate 3. Co prawda, pisząc te słowa czekam jeszcze na wysyłkę pudełkowego wydania gry z oficjalnego sklepu Larianów, ale jeśli trzeci raz pod rząd mnie oczarują, to chyba będę musiał zostać ich bezkrytycznym fanboyem.
Posted February 3. Last edited February 3.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
6 people found this review helpful
114.2 hrs on record
W zasadzie trochę nie dowierzam, że piszę tę recenzję. Po prostu nie pamiętam kiedy ostatni raz przeszedłem tak dużą grę, która by się wpasowywała w moje gusta growe z okresu kiedy w domu pojawił się pierwszy komputer. Nie dość, że miałem okazję przejść tę grę i zrobić możliwie jak najwięcej zadań pobocznych, to miałem przyjemność przejść całą historię w kooperacji.

Nie będę ukrywał, że polecam tę grę, ale też prawdopodobnie będę ją traktować bardzo sentymentalnie, bo lata temu grywałem w izometryczne RPG-i, ale od kiedy zacząłem poświęcać większość swojego czasu na Rainbow Six Siege, to po prostu moja kupka wstydu rosła, a żadna gra z niej nie spadała. Taką grą zdecydowanie było Divinity Original Sin, ale dzisiaj mogę wprost napisać - cóż to była za przygoda!

Nie ma co ukrywać, że Divinity Original Sin to gra, która ma na karku już kilka lat, w przyszłym roku minie 10 lat od premiery zwykłej wersji, tymczasem wersja Enhanced, z którą miałem okazję obcować w kooperacji, jest tylko o rok młodsza. Oznacza to mniej więcej, że każdy w miarę współczesny komputer uciągnie ją bez problemu, a jeśli macie jakiś już tak naprawdę retro PC, który pamięta wczesne czasy Windowsa 7, to też tę grę uruchomicie. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że gra nadal wygląda bardzo przyzwoicie, artyści odwalili kawał dobrej roboty i zdecydowanie grafika cieszy oko, tak samo wszystkie akcje są przyjemnie animowane, a gra nie sprawia problemów nawet przy wyższych klatkarzach. Całkiem nieźle jak na grę z 2015 roku, kiedy szybkie monitory nie były standardem, a do tego mówimy o grze, która w 60 klatkach jest idealnie płynna i żadne 144 Hz nie są jej niezbędne.

To od czego natomiast chcę zacząć dosadne chwalenie tej gry to muzyka. Już od motywu przewodniego w tej grze można mieć poczucie, że ktoś naprawdę wykonał kawał dobrej roboty i nie było ani jednego momentu, żeby muzyka mnie irytowała czy też nie budowała odpowiedniego klimatu dla lokacji lub sytuacji. Niestety jest to ostatnia muzyka napisana dla Larianu przez Kirilla Pokrovskiego, ciężko przeskoczyć to, że kompozytor zmarł w 2015 roku. Natomiast, który artysta nie byłby dumny, zostawiając po sobie taki skarb? Wiele motywów zostawało ze mną poza grą, jak zaczynały mi losowo 'grać' w myślach, więc ogromna szkoda, że nie ma tej muzyki dostępnej na serwisach streamingowych, bo z pewnością bym wracał.

To, co też się niesamowicie broni w tej grze to dialogi. To ile razy się na nich śmiałem albo były przez nas komentowane w trakcie kooperacji jest nie do zliczenia. Jest co czytać i nie jest to sztampowe, chyba że akurat ma być, ale to się rozumie samo przez się. ;) Dodatkowo - nie zwlekajcie z odblokowaniem zdolności rozmowy ze zwierzętami - zwierzaki mają absolutnie najlepsze dialogi w tej grze i nigdy nie zapomnę wręcz bojowego królika, jakiego mieliśmy okazję napotkać w tej grze. System dialogów przewiduje także rozmowy między postaciami sterowanymi przez graczy, co moim zdaniem wspaniale przypominało o konieczności przedyskutowania pewnych rzeczy lub zwyczajnie podsumowywało pewne wydarzenia fabularne. Niby drobnostka, ale w sytuacjach niezgody dochodziło do starcia na papier, kamień i nożyce, i cóż mogę powiedzieć - żadne starcia w tej grze nie przynoszą tylu szkód (szczególnie moralnych) jak te między postaciami sterowanymi przez graczy.

Ponarzekać natomiast muszę na wątek główny, który jest niestety średni. Historia zaczyna się od dosyć małej sprawy i początek sugeruje raczej spokojną 'małą' grę, a kończymy na sprawach większych od życia, nie mówiąc o pewnych fragmentach z końcówki, które niepotrzebnie tę grę wydłużyły. Nie postrzegam tego jako całkowitej wady, ale przy tym jak całość jest przyjemna gameplayowo czy od strony dialogów albo nawet muzyki - liczyłem na coś mniej "banalnego" na koniec. Nie zmienia to jednak faktu, że doprowadzenie całości do finału budziło moją ogromną satysfakcję i zamierzam powtórzyć tę historię jak kiedyś znajdę na to czas. Przy wątkach fabularnych chciałbym także wspomnieć o tych pobocznych, na ogół te bardziej rozbudowane są dosyć ciekawe, czasami lekko przekombinowane, ale są też typowe zadania, które można nazwać prostymi, które mają jedynie na celu nabicie trochę punktów doświadczenia dla bohaterów. Mocno wskazane jest ich wykonywanie, natomiast niektóre da się popsuć i nam się to udało, trochę przez nieuwagę, trochę przez pośpiech, ale niestety - części zadań nie wykonaliśmy.

Gra oferuje tryb kooperacji i tak w zasadzie miałem okazję przejść całą grę i moim zdaniem jest to najlepszy sposób na jej ogranie. Gra i tak zakłada, że głównych bohaterów jest dwójka - dwójka postaci do stworzenia przez gracza lub właśnie po jednym na gracza. To powinno każdego od razu zachęcić do rozważenia przejścia tej gry w kooperacji. Do tego, tak jak wspomniałem w akapicie o dialogach - postacie często wchodzą ze sobą w dialog, więc każda z postaci może mieć swój punkt widzenia na przebieg fabuły. Pod tym względem tryb kooperacji jest świetnie zrealizowany i będę powtarzać do znudzenia - to jest słuszny sposób grania w tę grę. Z mojej perspektywy pojawiło się też wyzwanie, jakim było pogodzenie różnych typów rozgrywki w tego typu grę RPG. Początkowo wymagało to przynajmniej kilku dyskusji jak gramy i co robimy w jakiej kolejności, ale po paru takich dyskusjach udało się znaleźć jakiś kompromis co do gry i wszystko szło sprawnie.

Tak więc po latach w końcu mogę uznać, że Divinity Original Sin nie jest już na mojej kupce wstydu, naprawdę bardzo przyjemna gra, którą mogę polecić z czystym sercem osobom szukającym dobrego RPG-a lub dobrej kooperacji albo najlepiej jedno i drugie. Całość nam zajęła nieco ponad 110 godzin, natomiast zapis gry sugeruje bardziej okolice 80 godzin. W tym wszystkim są też 'niezliczone' godziny sprzątania w ekwipunku, co akurat często robiłem we własnym zakresie bez angażowania drugiej osoby. Przed rozpoczęciem gry w DOS nie raz słyszałem, że dwójka jest zdecydowanie lepsza i jedynkę można sobie odpuścić, no cóż, dwójkę już rozpocząłem i zapowiada się już od początku przynajmniej równie wyśmienicie, więc mogę się tylko z tego cieszyć. Oczywiście, finalnie droga prowadzi do spędzenia wielu godzin przy Baldur's Gate 3, ale wszystko w swoim czasie.
Posted September 28, 2023.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
8 people found this review helpful
47.8 hrs on record
W sumie to nie wiem czy to co właśnie piszę to recenzja gry Rayman Legends. Dlaczego? Ponieważ jest to jedna z pierwszych gier jakie odpaliłem na swoim Steam Decku i pierwsza, którą na tym urządzeniu w całości ukończyłem.

Poczynając od początku, mówimy o grze, która w tym roku będzie świętować swoje 10 urodziny. Toć to szmat czasu, ale jednego jestem pewny - gra jest ponadczasowa. Rayman na Decku umilił mi wiele podróży pociągiem, jak i nie raz, nie dwa towarzyszył przed spankiem. Gra wręcz idealnie nadaje się na krótkie posiedzenia, chociaż nie da się wykluczyć, że niektóre poziomy są bardziej wymagające i mówiąc wprost - będą wymagać nieco więcej czasu.

Gra posiada przepiękną oprawę graficzną i w zasadzie ciężko tu coś więcej komentować, to jaką robotę wykonali tutaj artyści z Ubisoft Montpellier trzeba po prostu zobaczyć. Nawet ekran Steam Decka, który nie odwzorowuje kolorów najlepiej, nie sprawił, żeby gra była odczuwalnie bardziej wyblakła. Ciekawość sprawiła, że podpiąłem też Decka do telewizora z matrycą OLED i tam festiwal kolorów jest iście cudowny.

Razem z cudowną oprawą graficzną idzie też muzyka, która idealnie towarzyszy grze. Dźwięk znakomicie idzie w parze z tym co widzimy na ekranie, więc pozostaje tylko chylić czoła.

Od strony technicznej gry też nie mam żadnych zastrzeżeń. Gra z 2013 roku nie powinna źle działać na współczesnym sprzęcie i nie inaczej jest w tym przypadku. Jest to jedna z pozycji, w którą można grać godzinami na Steam Decku i nie będzie konieczności sięgnięcia po źródło prądu. Inna sprawa, że przed rozpoczęciem rozgrywki po raz pierwszy konieczne będzie zalogowanie się do Ubisoft Connect, co wymaga skorzystania z klawiatury ekranowej, ale jest to całe szczęście jednorazowy proces.

Wiekowość tej gry objawia się także w inny sposób - serwery gry zostały wyłączone. Wprost oznacza to, że maniacy osiągnięć nie zrobią już w niej wszystkiego. Strata nie jest wielka, ale coraz więcej starszych gier z elementami sieciowymi będzie dotknięte takim obrotem spraw. Dodatkowo zauważyłem, że ogólnie osiągnięcia na Ubisoft Connect nie zaliczają się w przypadku grania w Steamową wersję gry, co pewnie zniechęci jeszcze bardziej osoby zainteresowane osiągnięciami.

Nie umiem lepiej opisać tej gry jak idealnego kompana na przenośnym PC. Gra mało wymagająca, ale bardzo wciągająca! Moim zdaniem świetnie się sprawdzi na każdym aktualnie handheld PC, a nawet Deck jest w stanie ją wyświetlać na zewnętrznym ekranie w 2160p bez żadnych zacinek. Jeśli się zastanawiacie czy 10 letnie Rayman Legends jest nadal warte ogrania to jak najbardziej jest, bo przez te 10 lat gra nie straciła ani odrobiny uroku, a my jako gracze dostaliśmy tylko dodatkowe narzędzia, żeby z taką grą spędzić czas.
Posted June 24, 2023. Last edited June 24, 2023.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
2 people found this review helpful
3 people found this review funny
52.0 hrs on record (9.1 hrs at review time)
Nie mam czasu ugotować sobie obiadu, bo gram w Overcooked.
Posted April 25, 2023.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
14 people found this review helpful
1 person found this review funny
2
61.4 hrs on record (58.3 hrs at review time)
Dla fanów Gwiezdnych Wojen ostatnie czasy są dosyć... specyficzne. Nowych treści w postaci książek, komiksów czy filmów nie brakuje, jednak dyskusje wokół nich nie napawają optymizmem co do ich jakości. Oczywiście, nie wszystko jest złe, ale przeglądając co się dzieje wokół marki - łatwo jest zwątpić. Jednocześnie, w kwestii gier jest totalny nieurodzaj. Pierwszy Battlefront od EA, mimo ogromnego potencjału nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, druga część, mimo że ma przyjemną kampanię fabularną to multi wymagało roku, zanim zostało naprawione, a po 6 latach, od kiedy EA dostało markę na wyłączność, dostaliśmy pierwszą grę całkowicie nastawioną na historię i eksplorację lokacji, ale czy jest dobrze?

Nie będę ukrywać, że nie należę do grupy osób, które tylko by narzekały na nowe Gwiezdne Wojny, wbrew temu co wokół marki się dzieje - ja się bawię cały czas bardzo dobrze. Oczywiście, są momenty, kiedy i ja się załamuję, ale nadal jestem nią zainteresowany, tak więc - czas przejść do sedna, czyli jak to jest z Jedi: Upadły Zakon.

Gra naprawdę robi wrażenie i czuć w niej Moc. Jedi: Upadły Zakon przeszedłem dwukrotnie, za pierwszym razem na poziomie trudności Mistrz Jedi, a za drugim w ramach Nowej gry+ postawiłem na najwyższy dostępny, czyli Wielki Mistrz Jedi. Pod kątem balansu, chyba o wiele lepiej mi się grało na poziomie Mistrz Jedi, bo poziom wyzwania był satysfakcjonujący, natomiast nie jest to poziom trudności, który daje poczucia bycia potężnym Jedi, czego pewnie niektórzy będą oczekiwali, wtedy lepiej rozważyć, któryś z niższych poziomów trudności. Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu, Wielki Mistrz Jedi to poziom trudności, który jest tej grze nieco zbędny, a niektóre walki stają się karykaturalnie trudne, szczególnie kiedy rzuci się na nas kilku przeciwników i nie mamy żadnej możliwości, żeby ich zablokować lub skontrować ataki.

Walka w grze potrafi dać wiele satysfakcji, co nie zmienia faktu, że jej soulsowa natura może budzić pewne kontrowersje. Ja stoję w totalnej opozycji do fanów gier z serii Souls, więc nie będę udawać, że z automatu nie byłem nieco na nie co do pewnych rozwiązań, ale chyba nie ma nic bardziej frustrującego w tej grze, od tego, że nie raz nie dwa, przeciwnicy byli w stanie bez problemu przerwać moją animację, podczas gdy ja nie przerywałem ich wykonując nawet mocne uderzenie. Sytuacja jest dla mnie absurdalna, bo szczególnie na najwyższym poziomie trudności, taka sytuacja po prostu potrafiła się kończyć śmiercią Cala.

Mimo nie bycia fanem gier w stylu Dark Souls, tak nie zamierzam narzekać na system zapisu i odnawiania się przeciwników. Bossowie, łącznie z mini bossami, raczej się nie odnawiają, za to w wielu wypadkach powrót przeciwników da się usprawiedliwić tym, że zostały przysłane posiłki, nie będę winić gry za to, że jest grą. Za to jestem zdania, że brakuje w niej nieco większej ilości zdolności, wszystko zostało tak zaprojektowane, żeby pozwolić wygodnie grać na padzie, ale przez to wpadamy po prostu w monotonię, nawet jeśli animacje są dobrze zrealizowane i przyjemnie się je ogląda to chciałoby się więcej, tutaj mam głęboką nadzieję, że sequel wprowadzi jakieś ciekawe rozwiązania.

Animacji być może nie ma dużo, ale nasz taniec z mieczem świetlnym zwyczajnie wygląda satysfakcjonująco, nawet jeśli pewne animacje widziałem już któryś raz to satysfakcja często była podobna. Przyznam, że podobały mi się one już na zwiastunach gry, ale finalnie, widząc je w blisko 144 klatkach były jeszcze przyjemniejsze.

Grałem na dosyć mocnym komputerze, więc nie miałem z grą większych problemów. Zarówno w 1080p jak i w 1440p (pierwsze i drugie przejście) gra działała wyśmienicie, w pierwszym wypadku wykręcając wyniki bliskie maksymalnemu limitowi klatek w grze, czyli 144, a w drugim wypadku na bardziej otwartych terenach miałem między 80 a 100, a w bardziej zamkniętych sekcjach między 100 a 120, czasami nawet uzyskując magiczne 144. Ta gra wizualnie premiuje wyższą rozdzielczość, więc moim zdaniem warto poświęcić nieco klatek, żeby wyglądała lepiej. Produkcja prezentuje się na tyle dobrze, że nie raz zdarzyło mi się gdzieś zatrzymać, żeby pooglądać lokację albo jakieś detale, bo naprawdę przykuwają wzrok.

Od strony historii gra mi się podobała, mam pewne zastrzeżenia, ale wymagałyby wejścia w głębokie spoilery, napiszę tylko tyle, że z logiką niektórych postaci zdecydowanie się nie zgadzam i niektóre wątki powinny zostać rozwiązane inaczej. Nie zmienia to faktu, że miałem ochotę przeć dalej, byle poznać finał tej opowieści i myślę, że fani Gwiezdnych Wojen powinni także dać szansę tej grze. Do tego, gra oferuje wiele smaczków dla fanów marki, a osoby, które lubią okres Wojen Klonów zdecydowanie będą w pełni usatysfakcjonowane tym, co gra ma do zaoferowania.

Od strony udźwiękowienia gra jest na naprawdę najwyższym poziomie. Muzyka jest utrzymana bardzo dobrze w klimacie Gwiezdnych Wojen, do tego stopnia, że chciałem kupić ją na płycie CD, żeby mieć w kolekcji, tyle że nie została wydana w takiej formie (na serwisach typu Spotify też nie da się jej znaleźć). Głosy postaci też są dobrze dobrane i podłożone (a przynajmniej w przypadku angielskich głosów, z jakimi ja grałem), nigdzie nie trafiłem na jakieś błędy z tym związane, a rozmów z towarzyszami bardzo miło się słucha.

Nie jestem największym fanem Gwiezdnych Wojen na świecie, ale znajomi wiedzą, że lubię tę markę. Moja prywatna kolekcja związana z nią powoli, ale konsekwentnie się powiększa, dlatego więc niedobór nowych gier mnie martwił. Ze starych pozycji z uniwersum Gwiezdnych Wojen jestem nadal totalnie zakochany w obydwu KotOR-ach i bardzo chciałbym powrotu gier tego typu. Jedi: Upadły Zakon oczywiście nie aspiruje nawet do bycia grą RPG i łatwo powiedzieć, że jest najlepszą grą z nowego kanonu Gwiezdnych Wojen, ale moim zdaniem może stawać w szranki z najlepszymi grami, jakie dostaliśmy na przestrzeni istnienia marki. Ta gra po prostu nie ma czego się wstydzić, nawet jeśli jest "tylko" grą i ma swoje wady.

W ostatnich latach ciężko było o rzeczy, które tak naprawdę dobitnie by mi się podobały i należałyby do uniwersum Gwiezdnych Wojen, ale były takie. Łotr Jeden, Mandalorian, siódmy sezon Wojen Klonów, po pierwszym przejściu Jedi: Upadły Zakon ta gra dołączyła do tego grona, a drugie tylko mnie utwierdziło, że nie potrzeba mi teraz wiele więcej niż solidnej kontynuacji tej gry, jeśli nie nie zepsują to znowu będę bardzo zadowolony. To być może nie są KotOR-y, które kocham całym sobą, ale solidny kawałek growych Gwiezdnych Wojen zawsze mile widziany.
Posted June 12, 2020. Last edited June 12, 2020.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
42 people found this review helpful
5 people found this review funny
3
4,679.2 hrs on record (2,553.3 hrs at review time)
Nie jestem jakimś specjalnym fanem gier, które skupiają się na rozgrywce sieciowej. Na przestrzeni lat próbowałem swoich sił w kilku tytułach, ale każdorazowo kończyło się to odbiciem - szybciej niż później. Rainbow Six Siege to jednak duży wyjątek w moim wypadku, bo przy tej grze spędziłem już więcej godzin niż jestem w stanie usprawiedliwić.
Magia tej gry moim zdaniem polega na gameplayu i raczej niskiej powtarzalności, owszem będą mecze gdzie będziecie robić to samo przez cały mecz, ale bez obaw, na wielu mapach aktualnie da się znaleźć wiele alternatywnych rozwiązań, co uprzyjemni rozgrywkę, oczywiście do realizacji wielu z pomysłów wymagana jest współpraca kilku graczy, dlatego raczej nie polecam grania samemu, a zwerbowanie dwóch lub trzech znajomych - wtedy przyjemność z gry wzrasta (w najgorszym wypadku pozostaje zawsze jakaś głupia gadka). W momencie, kiedy poznasz mechanikę gry, liczba pomysłów na wygraną wzrasta niewyobrażalnie, a nawet typowo powtarzalne momenty w meczu (jak otwieranie kluczowych ścian) może być finalnie rozwiązywane na wiele sposobów.
Podczas gdy u podstaw mechanika jest podobna, tak postacie są różnorodne i każda wymaga poświęcenie jej kilku(nastu) meczy. Siege ma to do siebie, że wejście w buty nowego bohatera nie jest obarczone jakimś nowym ogromnym progiem wejścia, bronie może i zachowują się trochę inaczej, jedni bohaterowie są wolniejsi, inni szybsi - to wszystko da się przerobić na różnych postaciach. Twoje doświadczenie przekłada się tylko na skuteczność z używania gadżetów postaci. Daje to moim zdaniem spore pole do popisu, bo dzięki temu możesz się specjalizować w graniu jakąś postacią, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ktoś Ci powiedział co mniej-więcej masz zrobić inną postacią, jeśli sytuacja w meczu wymaga zmiany. Wcielanie nowych taktyk, poprzez granie różnymi postaciami to zdecydowanie jedna z mocniejszych stron tej gry.
Oczywiście, na przyjemność z gry wpływają też inne aspekty, pula map raczej nie rozczarowuje, ale niestety niektóre mapy mają bardzo wysoki próg wejścia (mimo tylu godzin w grze, nadal na niektórych się gubię), co może zniechęcać, szczególnie że niektóre są raczej mało popularne. Gra też cierpi na wiele błędów, z którymi Ubisoft zdaje sobie nadal nie radzić, a niektóre z pewnością napsują krwi graczom. Mimo wszystko, mimo problemów z jakimi boryka się ta gra, ja bawie się w niej bardzo dobrze i chętnie do niej wracam, mimo że w miarę regularnie gram w nią już ponad 3 lata.
Czy polecam tę grę? Tutaj odpowiedź nie jest aż taka prosta. Z pewnością doświadczenie z gry nie jest najlepsze, jeśli grasz samemu. Ja miałem to szczęście, że od początku miałem z kim grać i dzięki temu poznawanie różnych mechanik gry zwyczajnie było dla mnie łatwiejsze, poprzez korzystania ze znajomości gry znajomego. Próba samodzielnego wejścia do tej może wydawać się mocno odpychająca. Jeśli chcesz dołączyć do tej gry w grupie znajomych, gdzie wszyscy dopiero zaczynacie to jest to dobry pomysł, każde z Was znajdzie swoją niszę, będziecie mogli się dzielić uwagami i spostrzeżeniami, które wpłyną potem na Waszą wydajność jako zgrany zespół. Oczywiście, najłatwiejszą drogą jest dołączenie do znajomych, którzy już bardzo dobrze znają grę i są w stanie Wam pomóc szybko i sprawnie się nauczyć gry, podpowiedzieć co robić, a czego nie robić, ale nie jest to niezbędne. Obserwując przebieg meczów koniec końców dowiesz się jak grać, żeby wygrywać, co nie zmienia faktu, że ta gra smakuje najlepiej z drużyną.
Posted December 1, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
2 people found this review helpful
30.4 hrs on record
Do Lara Croft and the Guardian of Light podchodziłem kilka razy, ale dopiero po znalezieniu odpowiedniego kompana do co-opa udało mi się do gry porządnie usiąść i ją przejść.

Fabuła tej gry zdecydowanie nie porywa, jej finał jest raczej oczywisty, a dialogi postaci nie są napisane ze szczególnym polotem. W tego typu grze jednak nie oczekiwałbym nic bardziej ciekawego, więc to co dostajemy jest moim zdaniem w pełni akceptowalne.

Graficznie gra nie prezentuje się aktualnie zbyt okazale, w wielu miejscach potrafi odstraszyć (szczególnie przy zbliżeniach), jednakże w widoku izometrycznym nie przeszkadza to aż tak bardzo, przynajmniej mi nie przeszkadzało na tyle, żeby z tego powodu zakończyć granie.

Muzyka w grze zdecydowanie się nie wyróżnia. Muzyka w menu głównym jak najbardziej powinna być znajoma dla fanów przygód Lary Croft, tak samo odgłosy, np. po dotarciu do punktu kontrolnego. W trakcie gry także przygrywa muzyka skomponowana specjalnie pod dane etapy, jednakże w trakcie grania żaden utwór nie został ze mną na dłużej.

Grę można przejść samodzielnie, jednakże zdecydowanie lepsza zabawa czeka nas w trybie współpracy. Tryb współpracy w tej grze to wręcz jedyny słuszny. Część zagadek została przeprojetkowana właśnie pod kątem grania we dwie osoby i przyznam szczerze, że rozwiązywanie ich potrafi dać nieco satysfakcji. Niestety, gra ma bardzo poważne problemy techniczne, desynchronizacja między graczami jest na porządku dziennym, rozłączanie również często się zdarza, a najgorszym problemem moim zdaniem były niewytłumaczalne spadki klatek w trybie współpracy, które się nie zdarzają, kiedy się gra samemu. Niektóre etapy wymagają szybkiej reakcji, a gra czasami potrafiła się zablokować na jakiś 15 klatkach.

Gra posiada 2 rodzaje DLC - dodatkowe poziomy i skórki dla postaci. Dodatkowe poziomy nie posiadają żadnej dodatkowej fabuły, z jednej strony dostajemy plansze, na których należy jak najszybciej rozwiązać zagadki (niegrywalne w co-opie, problemy techniczne za bardzo dają się we znaki), a drugi typ plansz polega na jak najdłuższej eliminacji kolejnych fal wrogów (tryb hordy). Skórki dla postaci mozna wykorzystać zarówno w trybie fabularnym jak i w planszach z DLC. Nie oferują one znaczących zmian w gameplayu (w zasadzie to żadnych), postacie nadal posiadają te same bronie i akcesoria, jednakże dialogi bohaterów zostały podmienione na linijki z gier danych postaci. Nie zmienia to ogólnej fabuły i jest to raczej opcja bardzo budżetowa, ale jeśli ktoś chce wrócić do gry to można rozważyć przejście jej z tymi skórkami.

Mimo tego, że żaden element gry się nie wyróżnia to jako co-op jest genialna. Przy samodzielnym graniu szybko potrafi się wdać nuda, podczas gdy tryb kooperacji naprawdę mnie wciągnął. Polecam każdemu, kto ma kompana do przejścia tej gry, natomiast jeśli ktoś planuje grać solo to lepiej się zastanowić, nawet jeśli aktualnie gra kosztuje grosze na wyprzedażach. DLC są całkowicie zbędne do cieszenia się grą i z tej perspektywy, że raczej mało kto sięgnię po ich zawartość to odradzam ich zakup.
Posted June 26, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
22 people found this review helpful
1 person found this review funny
38.0 hrs on record
Pierwszy KotOR to dla mnie jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza gra, w jaką grałem. Być może dziś już nie robi takiego dobrego wrażenia jak kiedyś, to jednak ciągle uważam że to gra, w którą zdecydowanie warto zagrać. Do dwójki też nigdy nie miałem większych zastrzeżeń i zawsze postrzegałem tę grę jako bardzo dobrą, a teraz postanowiłem sobie ją odświeżyć.

Nie mam co kogokolwiek oszukiwać, do KotOR-a 2 wróciłem głównie ze względu na to jaki głód na to uniwersum wywołuje u mnie nadchodząca premiera nowego filmu (recenzję piszę przed premierą Star Wars: The Last Jedi). Sięgnąłem po KotOR-a 2, bo mimo że już kiedyś go przeszedłem to pamiętałem go jak poszatkowanego i bardzo chciałem sobie historię tej gry uporządkować. Ciężko też w sumie o lepszy moment do zagrania w tę grę. Od kiedy gra została zaktualizowana i dostała m.in. wsparcie Warsztatu Steam to zainstalowanie najważniejszych modów i doświadczenie tej gry w pełni jest banalnie proste.

Zacznijmy od najważniejszej rzeczy, czyli historii. Czy jest dobrze napisana? Jest. Czy jest prosta? No niestety, jest - schemat jakich wiele. Czy ma czym zaskoczyć? O TAK! Mimo że schemat opowieści jaki wybrał Obsidian jest dosyć prosty, to nie powiedziałbym, że historia jest gorsza od tej z pierwszej części. Nie jest ona być może wysublimowana, nie oferuje szokującego zwrotu akcji, ale historia jest fajna. W ten świat się wchodzi i się go poznaje dogłębnie. O tyle o ile w dniu premiery historia w grze była dosyć niespójna, o tyle po zainstalowaniu Restored Content Mod wszystko jest odpowiednio ułożone i krótko mówiąc - robi robotę.

Istotnym elementem gry są także towarzysze. Co ciekawe, nasza wesoła gromadka jest naprawdę dobrą ekipą, nie brakuje w niej różnorodności. Każda postać ma jakieś tło, coś czym jest gotowa podzielić się od razu, jak i coś o czym wolałaby zapomnieć. Zyskiwanie zaufania u naszych towarzyszy i możliwość poznawania ich coraz lepiej sprawia, że nawet mimo tego, że nie każda postać jest napisana perfekcyjnie, to nie mamy powodów do narzekania, bo zawsze możemy podejść do kogoś ciekawszego. Oczywiście, jak to w grach z tego okresu bywa, łatwo jest sprawić, żeby czar prysnął, bo jak dobrze wiemy, dialogi mogą się zapętlić w pewnym momencie, co moim zdaniem nieco psuje odbiór postaci. W nowszych grach ten problem rozwiązano nieco lepiej, chociaż też nie jest to idealne.

Jestem zaskoczony oprawą graficzną. Oczywiście, nie ma szans powalić kogokolwiek na kolana, ale wygląda lepiej niż ją zapamiętałem. Nie wiem czy to zasługa ostatniego patcha do gry czy faktu, że jednak więcej czasu spędziłem z pierwszym KotOR-em, ale kompletnie nie czułem 'dyskomfortu graficznego'. Gra się bardzo dobrze skaluje do współczesnych rozdzielczości i nic nie musimy kombinować. Jedyną wadą jaką zauważyłem są cutscenki. One wyglądają koszmarnie, grając w rozdzielczości 1920x1080 na ekranie laptopa 17 cali widziałem piksele wielkości płytek łazienkowych... Szkoda że ten element akurat kuleje, bo zdecydowanie zapamiętałem je jako ładniejsze.

Muzyka, jak to w grach z serii Star Wars bywa to mieszanka muzyki znanej z filmów z serii oraz autorskie kompozycje utrzymane w klimacie. W zasadzie nie mam większych zastrzeżeń. Owszem, muzyka tu czy tam nie gra albo się na siebie nakładają dwa utwory, to jednak przez ponad 30 godzin gry problemy tego typu uświadczyłem raptem kilka razy i nigdy muzyka nie zepsuła się w związku z jakimś ważnym dialogiem bądź cutscenką.

Sama mechanika gry jest bardzo podobna do tej znanej z pierwszej części, każdy kto grał w pierwszą część, w drugiej odnajdzie się bardzo szybko. Widać że Obsidian nie chciał przekombinować i po prostu zaoferowali coś bliźniaczo podobnego do tego z pierwszej części. Ciągle więc mamy dosyć rozbudowany rozwój postaci czy walki w turach.

Istotną kwestią, o której trzeba wiedzieć to modyfikacje. Zagranie w KotOR-a 2 teraz to naprawdę świetny moment. Restored Content Mod jest już w zasadzie ukończony, a przynajmniej ja nie słyszałem, żeby były jeszcze jakieś plany rozwijania go, a dodatkowo dostępny jest także mod, który jest wariacją na temat wyciętej planety z gry (M4-78 Enhancement Project). To sprawia, że doświadczenie płynące z gry jest obecnie najpełniejsze, a dodatkowo RCM naprawia całą masę błędów zachowanych w oryginalnej grze oraz przywraca masę dialogów, które uzupełniają fabułę. Owszem, można zagrać bez tych modów, tylko po co? Jaki jest sens, skoro z tymi modami gra jest najbliższa temu co planowali twórcy?

Jeśli ktoś tego jeszce nie wywnioskował to tak, Star Wars Knights of the Old Republic II: The Sith Lords to gra, którą zdecydowanie polecam. Każdy kto szuka dobrej gry w tym uniwersum może po nią śmiało sięgnąć i gwarantuję, że wciąga. Nie jest nadmiernie długa, ale jednocześnie naprawdę solidna, ciekawa i wciągająca, co myślę mówi samo za siebie. Nie grałeś? ZAGRAJ! Grałeś? Zagraj jeszcze raz. :)
Posted October 24, 2017. Last edited October 24, 2017.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
< 1  2  3  4 >
Showing 1-10 of 40 entries