337
Products
reviewed
4049
Products
in account

Recent reviews by mg-mat

< 1  2  3  4 ... 34 >
Showing 11-20 of 337 entries
17 people found this review helpful
1 person found this review funny
4.8 hrs on record
Early Access Review
3...2...1...Start...To ruszamy...lewo 1...prawo 3...

Wyścigi Rally to specyficzna forma sportów motorowych, w której kierowcy i ich piloci rywalizują na odcinkach specjalnych, odbywających się na drogach publicznych i terenowych, które zostały czasowo zamknięte dla ruchu. W odróżnieniu od innych wyścigów, jak Formuła 1 czy wyścigi torowe, rajdy odbywają się na trasach o zmiennej nawierzchni (asfalt, szuter, śnieg), często w trudnych warunkach pogodowych. Każdy rajd składa się z serii odcinków specjalnych, na których liczy się czas przejazdu. Zawodnicy startują pojedynczo, a celem jest uzyskanie jak najlepszego łącznego czasu na wszystkich odcinkach. Oznacza to, że wygrana na jednym odcinku nie zawsze oznacza wygraną w całym rajdzie. Załogę samochodu rajdowego tworzy kierowca, pilot oraz obsługa. Pilot odczytuje wskazówki dla danej trasy, pomagając kierowcy w wyborze odpowiednich prędkości i technik jazdy na każdym fragmencie odcinka. Istotne jest również "oszczędzanie" samochodu, bo nie zawsze jest wystarczająco czasu pomiędzy odcinkami, aby naprawić powstałe w trakcie pokonywania trasy uszkodzenia. Oznacza to, że załoga samochodu aby wygrać musi brać pod uwagę wiele czynników w tym planowanie trasy, zużycie auta, czasy przejazdu uwzględniając stratę/przewagę z poprzednich odcinków, pogodę,itd. A odpowiednie planowanie jest równie ważne, jak umiejętności na trasie, aby ostatecznie dojechać do mety jako pierwszy.

...2 prawo...100 metrów hopa!...narożny prawo...lewo 2 tnij...
Powyższy opis wyścigów Rally dałem po to, aby nawet laik w tym temacie zrozumiał moje odniesienia względem gry. Gra #DRIVE Rally, to niestety taka wersja lite tych wyścigów, która zupełnie pozbawiona jest elementu planowania nawet na trasie. Wynika to po pierwsze z tego, że brak tutaj systemu zniszczeń samochodów, a po drugie piloci są co najwyżej znośni i trudno się z nimi zgrać. Brak systemu zniszczeń oznacza, że każdą trasę można pokonywać z wdepniętym gazem do dechy, bo nawet najmocniejsza kraksa uchodzi nam na "sucho". Oczywiście nie jest tak do końca, bo wypadnięcie z trasy oznacza karę czasową, a dodatkowo potrącenie barierki, czy taśmy określającej trasę dolicza nam kolejne sekundy, co trochę ratuje te wyścigi (bezbłędne przejechanie, nadal wymaga skilla), ale i tak poczucie braku konsekwencji pozostaje. Drugi poważny zarzut tyczy się pilotów, którzy mówiąc delikatnie średnio się sprawdzają na trasie. Wynika to po pierwsze z faktu, że mają tendencję do komentowania "wypadków" co często tylko irytuje zwłaszcza, jak zamiast podawać kolejne informacje o trasie słyszymy " to było mocne uderzenie, oby koło wytrzymało", czy coś podobnego, a przed nami seria zakrętów. Po drugie podawane przez nich informacje często są zbędne lub wręcz wprowadzają w błąd np. dojeżdżam do narożnego zakrętu w prawo, a pilot mówi " lewo 3, prawo narożny". Oczywiście słyszę najpierw lewo 3 i skręcam w lewo, co oznacza, że bez ostrego hamowania lub uderzenia w bandę, w narożny już się nie zmieszczę. Kończy się to wyciszeniem pilota w menu i jazdy na "pałę" lub na pamięć po uprzednim zapamiętaniu trasy, co oczywiście przeczy idei zawodów Rally, gdzie pilot jest równie ważny, jak kierowca.

...3 prawo...2 lewo...wjazd na most...hopa...2 lewo asfalt...
Po przeczytaniu poprzedniego akapitu, można dojść do wniosku, że gra jest beznadziejna. Wypada więc trochę sprostować to wrażenie. Zacznijmy od modelu jazdy, który już w obecnej formie jest całkiem niezły. Oczywiście wszystko zależy od modelu samochodu, który prowadzimy, ale nawet samochody o niższych osiągach potrafią dać satysfakcję z jazdy. Zarówno wchodzenie w zakręty na ręcznym, jak i odpowiednie wykorzystanie terenu i przy gazowanie w odpowiednim momencie daje pożądany efekt, co przekłada się na dobre czucie pojazdów, a że tych w grze jest kilkadziesiąt, to każdy znajdzie coś dla siebie. W obecnej fazie gry mamy dostęp aż do 4 "biomów" w tym lasy niemieckiej Bawarii, pustynia, śnieg oraz bardziej egzotyczna odmiana lasu. Na każdej z tych map są opracowane aż 24 odcinki specjalne, co razem z możliwością grania w trasy odwrócone daje 188 odcinków specjalnych! Jest więc gdzie jeździć i czym jeździć, bo samochodów do kupienia, też jest kilkadziesiąt. Dodatkowo każdy samochód ma kilka kosmetycznych modyfikacji, więc i wygląd da się modyfikować, chociaż jest to raczej bajer, który nie wpływa na wrażenia z gry. Obecnie w grze są dwa tryby rozgrywki: Szybki wyścig oraz mistrzostwa. Szybki wyścig, to jak sama nazwa wskazuje, jeden odcinek specjalny, który pokonujemy wybranym autem, a mistrzostwa, to szereg wyścigów obejmujących wszystkie odcinki specjalne z danej mapy. W mistrzostwach poza odblokowaniem nowych aut, zdobędziemy też części kosmetyczne dla tychże oraz oczywiście zapiszemy się złotymi zgłoskami w historii Rally (o ile wygramy).

...1 lewo nie tnij...2 prawo...100 metrów META!
Zdaję sobie sprawę, że gra jest we wczesnym dostępie i wymaga jeszcze dopracowania, jednak w obecnym stanie, to bardziej offroad, niż rally, bo na pilotów średnio można liczyć i trzeba opracowywać trasy samodzielnie. Grę ratuje dobry model jazdy oraz duża zawartość i perspektywa na poprawę pilotów w przyszłości (zaczął bym od usunięcia niepotrzebnych komentarzy po stłuczkach:)). Natomiast brak systemu zniszczeń jestem wstanie zaakceptować, bo dzięki temu mamy poczucie wersji lite tych wyścigów, co ostatecznie może być plusem.

PLUSY:
✔️ Dobry model jazdy
✔️ Dużo tras
✔️ Dużo samochodów
✔️ Oprawa graficzna

MINUSY:
❌ Kiepscy piloci
❌ System kolizji obiektów ( bywa, że auto utkwi w bandzie)
❌ Niektóre samochody "pływają" po trasie
❌ Obecnie to Offroad, a nie Rally


OCENA:
6,5/10 - Z dużą perspektywą na poprawę oceny w przyszłości

BONUS (Rzut Okiem):
https://youtu.be/ewd_PINRfv8

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Posted October 9, 2024. Last edited October 9, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
17 people found this review helpful
17.0 hrs on record
Był taki okres w gamingu, gdzie wróżono bliski koniec grania na PC, a konsole tak zdominowały rynek, że spora część gier nawet nie wychodziła na PC. Mowa tu oczywiście o latach 2002 - 2007. Był to okres, gdy "ukonsolowiono" wiele marek, które miały korzenie "pecetowe". Jedną z takich "ukonsolowionych" gier jest Deus Ex: Invisible War. Gra stała się "ofiarą" pierwszego Xboksa (była projektowana głównie z myślą o tej konsoli i chociaż zapowiedziana była też na Windows, to port PC właściwie niczym się nie różni od konsolowej wersji), co mocno odbiło się na szeroko rozumianej rozgrywce.

Deus Ex
Szara śmierć, to bardzo zabójcza substancja, którą terroryści wykorzystują do zniszczenia Chicago w intrze do gry. Akcja dzieje się 20 lat po wydarzeniach z jedynki, a świat już częściowo pozbierał się po wielkim resecie, który zafundowali mu bracia Dentonowie (kanoniczne okazało się zakończenie, w którym współpracujemy z Tracer Tongiem i wyłączamy światową sieć komunikacji doprowadzając świat na skraj zapaści komunikacyjnej). Wcielamy się w postać o imieniu Alex D (można wybrać pleć oraz wygląd z kilku dostępnych), który właśnie rozpoczyna egzamin na agenta organizacji Tarsus, który to jest oddziałem ApostleCorp. Oddział mieści się w Seattle, a oprócz nas w tym samym ośrodku szkolą się i inni agenci, którzy wplotą w opowieść swoje trzy grosze. Fabułę oraz nawiązanie do poprzedniczki napisano bardzo dobrze, a momentami genialnie. Już sam początek daje poczuć, że mamy do czynienia z przemyślanym scenariuszem, a rożne intrygi występujących w grze organizacji szybko wciągają nas w swoje gierki, stawiając przed nami wybory i zadania sprzeczne moralnie. Również końcówka historii jest co tu dużo mówić małym arcydziełem, które pozwala ukończyć grę aż na 4 różne sposoby. Zarówno rozmowy zawarte w grze, jak i notatki, gazety, czy też maile itp. dopełniają klimat tego świata, który dorównuje w tym względzie świetnej poprzedniczce, a nawet uzupełnia wątki, które w jedynce były niedopowiedziane (np. wątek obcej rasy, transcendencji i wiele innych). Można więc powiedzieć, że pod względem opowieści mamy do czynienia z dobrym sequelem.

Szara śmierć*
Niestety (albo "stety") poza opowieścią dla graczy liczy się też rozgrywka, a ta mocno odstaje od swojej poprzedniczki i to w większości na minus, chociaż są też plusy. Grafika jest niby ładniejsza, jednak postacie wyglądają odrobinę plastikowo. Owszem oświetlenie oraz tekstury są lepsze, ale co z tego skoro wszystko opłacono niemiłosierną ciasnotą. Lokacje są małe, ciasne i sterylne, co czasami doprowadza nieomal do klaustrofobicznych myśli, ale jest i plus w postaci szybkiego przemieszczania się pomiędzy lokacjami (o ile można to nazwać plusem). Niestety lepsza grafika oraz ograniczenia pamięci konsoli wprowadziły częste loadingi i to pomimo niewielkich rozmiarów lokacji, które psują immersję, a całość gry jest co najmniej dwa razy mniejsza, niż poprzedniczka. Niby nie wpływa to na swoją drogą świetną opowieść, a jednak mamy poczucie braku swobody w eksploracji. Wynika to oczywiście z niemiłosiernej ciasnoty, bo swoboda w istocie jest, tyle że mamy "za ciasny płaszcz", aby się czuć komfortowo. Wpływ na to mają też inne uproszczenia, takie jak wyeliminowanie systemu RPG, które akurat ja odbieram na plus, bo w końcu wyszkolony agent może strzelać normalnie. Zostawiono natomiast system biomodów, który w moim odczuciu jest wystarczający. Jednak nawet tutaj uważam, że ucięto za dużo, a np. taki wytrych z oryginału mógł zostać, bo tylko multitool, to trochę za mało. Część bio-modów odpowiada też umiejętnościom z tego wyciętego systemu (np hakowanie), co ograniczyło biomody do zaledwie kilku. Niestety zmniejszyło to możliwości agenta. O ile ja też bym wyrzucił ten wadliwy system RPG znany z oryginału ( a przynajmniej wszystkie umiejętności związane z broniami), to jednak okrojenie gry aż tak mocno, zdecydowanie doprowadziło do zbytniej degradacji odczuć grania kimś wyjątkowym i sama historia oraz klimat nie wystarcza, aby wypełnić tę lukę (seria wraca na właściwe tory w kolejnej odsłonie).

Podsumowanie:
Całe szczęście gra nie "sprzedała" się zupełnie i zachowała ducha poprzedniczki, a całość da się przejść nikogo nie zabijając. Można też wybrać sposób pokonywania poszczególnych etapów (głośno lub cicho), a projekty lokacji pozwalają podejść do problemu przynajmniej na dwa sposoby. Ostatecznie pomimo świetnej historii oraz klimatu, mamy ciasne lokacje i taki sobie rozwój postaci, co niestety odbija się negatywnie na całości, a "ukonsolowienie" tej gry wyszło jej zdecydowanie na minus.

PLUSY:
✔️ Klimat oraz historia
✔️ Dużo zakończeń
✔️ System skradania się
✔️ Strzelanie nie ograniczone systemem RPG
✔️ Muzyka

MINUSY:
❌ Zbyt mocno okrojony rozwój postaci
❌ Klaustrofobiczne lokacje
❌ Dużo krótsza od poprzedniczki


OCENA RETRO**:
7,5/10

*(paradoksalnie szarakiem nazywano w tamtych czasach PS1, na którą to konsolę gra nigdy nie wyszła:))

**Ocena retro oznacza, że oceniam grę poprzez pryzmat sentymentu, a wam radzę się kierować tym, co napisałem w recenzji, a nie samą oceną, bo ta prawdopodobnie jest zawyżona. Dzisiejsze czasy, to inne standardy, a ocena retro jest dostosowana do czasów kiedy wyszła gra i wtedy 7,5/10, jak najbardziej było oceną sprawiedliwą.

Zgodność z gatunkiem 0451 RPG:
Swoboda działania - 15%
Interaktywne środowisko - 10%
Symulacja systemów - 15%
Wielowątkowa narracja - 15%
Perspektywa pierwszoosobowa - 10%
Idywidualne odczucia - 6%

Sumarycznie Immersive Sim na 71%

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted October 2, 2024. Last edited October 2, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
14 people found this review helpful
48.1 hrs on record
Zanim przejdziemy do recenzji samej gry, to musicie wiedzieć, że moje doświadczenie ogrania tego tytułu, jest oparte na zmodowanej wersji gry. Dzięki czemu ogrywałem ten tytuł w 2K z dostosowanymi teksturami, modelami postaci, wrogów, lepszym niebem, efektami specjalnymi itd. Brzmi całkiem smacznie, niestety tutaj mam przykrą wiadomość. Po pierwsze nie znajdziecie w internecie jedynej słusznej kompilacji modów do gry. Owszem, można, a nawet trzeba zainstalować community patch oraz spolszczenie, ale jeśli chodzi o tekstury, to trzeba wszystko zainstalować ręcznie. Wynika to z faktu, że jest wielu autorów tych modyfikacji, a każdy z nich ma osobną stronę na Nexusie. Po drugie trzeba zmodernizować plik .exe, tak aby odpalał grę we właściwym trybie, a po trzecie gra z 5GB będzie wam zajmować po takich operacjach 50GB i o tym też trzeba pamiętać. Oczywiście z racji, że wszystko będziecie ręcznie ściągać oraz instalować, to zajmie wam to dobrych kilka godzin. Pytanie więc brzmi czy warto?

Cóż wszystko zależy od tego, czy macie sentyment do tego tytułu oraz czy chcecie uniknąć miniaturowego i niezbyt wygodnego interfejsu w oryginale oraz rozmazanych, oryginalnych tekstur. W moim przypadku zabieg się udał prawie idealnie i przez 80% gry cieszyłem się lepszą grafiką. Dopiero w późnym rozdziale gry, coś poszło nie tak (rozdział z Leviatanem, gdzie Sithowie przejmują nasz statek) na szczęście jakimś cudem udało mi się przebrnąć przez ten rozdział, który dla wielu jest końcem przygody. Okazało się, że nie wyniknęlo to z moich błędów w modowaniu gry, tylko ogólnie jest problem z tym rozdziałem gry nawet w oryginalnej, nie zmodowanej wersji. Aby tego uniknąć, trzeba skorzystać z bardziej zaawansowanego narzędzia, jakim jest Nvidia Profile Inspektor, ale to już rozmowa na inny czas...Faktem natomiast jest, że mi grę udało się ukończyć, a cały materiał możecie obejrzeć na moim kanale:
https://www.youtube.com/watch?v=-PBUz0OsJnA&list=PLT6oMZKOCzT5gGtmeL7rF3BTrPtXElycJ

Rycerze Starej Republiki
Pomimo sporej liczby lat na karku gra jest przesycona klimatem SW, a fabuła jest na tyle dobra, że spokojnie mogłaby posłużyć za scenariusz dobrego filmu. Dzięki temu gra jest w pewien sposób ponadczasowa i nie na darmo uważana za kultową. Nie będziemy tutaj więcej poruszać tego tematu, aby nie spolerować wystarczy wiedzieć, że jest bardzo dobrze, a jeden ze zwrotów akcji można porównać do słynnego " I'm your father" :). To właśnie fabuła oraz klimat SW, jest głównym motorem napędowym tej gry. Pod względem graficznym cudów się nie spodziewajcie i chociaż zmodowana wersja potrafi czasami zaskoczyć pięknymi widokami, to szybko zauważymy wszechobecną pustkę i sterylność. Oczywiście trudno oczekiwać od 20 letniej gry, aby dorównywała grom współczesnym w kwestii szczegółów, ale piszę o tym, bo warto to mieć na uwadze. Skoro poruszyłem temat grafiki, to wersja nie zmodowana, ma według mnie tragiczny interfejs, który nie dość, że jest mały, to jeszcze mocno nie praktyczny, więc osobiście bez zmodowania chociaż tego elementu, nie podejmował bym się grania w ten tytuł. Grając w grę retro, która oryginalnie mieściła się na jednej płycie DVD weźcie też pod uwagę, że zarówno przerywniki filmowe, jak i animacje zwłaszcza podczas rozmów nie będą was zachwycać jakością wykonania. Mimo wszystko mi to zupełnie nie przeszkadzało, bo gra zachwyca za to jakością napisanego tekstu oraz przede wszystkim klimatem i doskonałym wpisaniem się w lore, które wykreował George Lucas w swoich filmach. W grze mamy istny panteon postaci nam towarzyszących, bo łącznie jest ich 9, a każda z nich ma swoją historię do opowiedzenia oraz swoje motywy, więc nie tylko macie z czego wybierać towarzyszy, ale też macie zapewnione wystarczająco materiału, aby grę ukończyć kilka razy, aby dobrze poznać wszystkich. Kolejnym czynnikiem zachęcającym do ukończenia tego tytułu przynajmniej dwukrotnie, jest oczywiście strona mocy, którą wybierzecie. Zależnie od waszych wyborów oraz działań, możecie rozwijać się na ciemną, bądź jasną stronę mocy. Wszystko zależy od was, od tego czy dacie się pochłonąć ambicji, a może stawicie opór i zapanujecie nad emocjami? Zapewniam, że gra pozwoli wam na jedno i drugie, chociaż pamiętajcie, że zarówno otoczenie, jak i wasi towarzysze, będą patrzeć wam na ręce, a wasza podróż po galaktyce może rozwinąć się w niespodziewanym kierunku...

RPG-owe korzenie gry
Niejako na koniec zostawiłem sobie mechaniki gry. Pewne aspekty grania takie, jak eksploracja, handel, rozmowy czy też mini gra w Pazaaka bronią się do dzisiaj. Planety mają swój klimat, dialogi oraz zadania poboczne są ciekawe, wciągają i pogłębiają tylko immersję, ale jest jeden bardzo ważny aspekt, który zawodzi. Jest nim walka z aktywną pauzą. Jestem graczem który zawsze wolał RPG w trybie turowym lub w czasie rzeczywistym, a ten miks wyjęty wprost z BG 1 i 2 ( w końcu twórcy, to studio Bioware, które stworzyło tamte hity) zwyczajnie średnio się sprawdza w pełnym środowisku 3D z widoku zza pleców. Nie dość, że czasami kamera niezbyt ułatwia wydawanie rozkazów, to dodatkowo sam system jest niejako kaleki. Przykładowo możemy kolejkować rozkazy, jednakoż jeśli postać naszego towarzysza pokona przeciwnika, to kolejka się zresetuje. Oznacza to, że jeśli w kolejce miał leczenie, to ono zmieni się na zwykły atak, co może doprowadzić do śmierci postaci. To tylko jeden z przykładów tego kalekiego systemu. Owszem, da się do niego przyzwyczaić, a nawet ustawić sobie profile towarzyszy, jednak do końca gry nie czułem tego systemu i uważam go za największą wadę tego tytułu. Co do rozwoju postaci, to jest on zadziwiająco podobny do tego, co znamy z AD&D 3 edycji, tak jakby twórcy wzięli go żywcem z BG2. To akurat jest na plus. Na plus, jest też możliwość modyfikowania zbroi oraz broni w tym mieczy świetlnych. Również rozwój naszych jedi oraz ich moce dają radę i odrobinę ratują sztywną i mało responsywną walkę.

PODSUMOWANIE:
Do tej gry mam ogromny sentyment z młodości, więc moja ocena obiektywna być nie może. Pomimo odrobinę kulawej walki, której nie uratują żadne mody oraz sterylnej grafiki nawet na modach, grało mi się świetnie. Trudno powiedzieć ile nadrabiałem wyobraźnią i sentymentem, a na ile ta gra sama w sobie jest genialna, ale jedno jest pewne: Fabuła oraz kreacja świata zachwyca do teraz.

PLUSY:
✔️ Genialna fabuła
✔️ Klimat starych SW
✔️ Zadania poboczne
✔️ Muzyka

MINUSY:
❌ System walki do zmiany lub poprawy
❌ Mało sprzętu dla ciemnej strony mocy


OCENA RETRO*:
9/10

*Ocena retro oznacza, że oceniam grę poprzez pryzmat sentymentu, a wam radzę się kierować tym, co napisałem w recenzji, a nie samą oceną, bo ta prawdopodobnie jest zawyżona. Dzisiejsze czasy, to inne standardy, a ocena retro jest dostosowana do czasów kiedy wyszła gra i wtedy 9/10 jak najbardziej było oceną sprawiedliwą.

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted September 25, 2024. Last edited December 4, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
16 people found this review helpful
19.8 hrs on record (19.8 hrs at review time)
Wiecie jaki jest jeden z największych grzechów, który mogą popełnić twórcy gry? Niewłaściwe zabezpieczenie plików zapisu! Moja recenzja tej gry, miała się pojawić dużo wcześniej, niestety stałem się ofiarą takiego właśnie błędu i moje pliki zapisu wyparowały! Oznaczało to dla mnie utratę ponad 10 godzin progresu. Nie trudno się domyślić, że w takim przypadku entuzjazm do grania mi opadł, a swoją drogą bardzo dobra gra, jaką jest recenzowana właśnie produkcja, sporo straciła w moich oczach. Osoby, które chciałyby zagrać w ten tytuł uspokajam, że problem jest nad wyraz rzadki i występuje tylko, jeśli niewłaściwie zamkniecie grę (np.Alt+F4) lub, jak w moim przypadku zabraknie wam w domu prądu. Twórcy już stworzyli nowy system zapisu, który jest właśnie w fazie beta, więc niedługo problem przestanie istnieć. Nie usprawiedliwia to niestety twórców w moich oczach, bo 4 lata dewelopingu we wczesnym dostępie, to dość czasu, aby zdiagnozować problem lub chociaż znaleźć jego obejście. Ja w 15 minut znalazłem sposób, jak permanentnie zabezpieczyć swoje zapisy, przed kolejnym takim przypadkiem po tym, jak stałem się ofiarą tego błędu. Kolejne 15 minut zajęło mi stworzenie odpowiedniego pliku *.bat i dodanie komendy przed uruchomieniem gry ze Steam. Można? Można. Dobra kończę moje marudzenie w tym przydługawym wstępie i przechodzimy do właściwej gry.

Knock on the Coffin Lid
Gra jest zaiste ciekawym rogalikiem, który łączy trzy gatunki (RPG, roguelite, karciankę) oraz posiada tak bogatą zawartość, że spokojnie starczyłoby na dwie gry. Pod względem rozgrywki, jest to karcianka z elementami RPG. Podczas podróży, wybieramy ścieżkę którą będziemy podążać, a celem gracza jest dojść do ostatniego bossa ( lub jak najdalej). Oczywiście, jak na rogalika przystało, śmierć to dopiero początek. Zależnie od tego, jak nam poszło dostajemy punkty doświadczenia, które pozwalają nam na awans w jednej z dostępnych klas. Taki awans pozwala odblokować kolejne klasy oraz dodaje do puli więcej potężnych kart. Mało tego, ścieżka, którą raz poznaliśmy zostaje już odkryta, co pozwala lepiej zaplanować trasę następnym razem, a nawet zaplanować ją tak, aby w pewnych wydarzeniach uzyskać inny wynik i np. uratować dziewicę na bagnach lub zyskać nowy sprzęt, umiejętność itp. Jest naprawdę ciekawie i warto kombinować oraz odkrywać nowe ścieżki, aby w pełni poznać nie tylko historię tego świata, ale też możliwości naszych postaci. W późniejszej fazie odblokujemy tez dwie inne postacie, które zupełnie zmieniają naszą taktykę oraz podejście do gry oraz co najważniejsze ubogacają fabułę o nowe wątki. Jest więc na bogato, a dodajcie sobie do tego, że każda postać oraz każda klasa ma dostęp do innych kart i macie grę w której jest ładnych kilkaset kart, kilkadziesiąt potworów w tym bossów do pokonania oraz tona ekwipunku do odkrycia.

Przyodziewek na drogę
Grę zaczynamy ze zwykłą tarczą oraz mieczem i podstawowym zestawem kart. Nowy ekwipunek wpada dość szybko za różne spotkania, a każda wygrana walka, to dobór jednej z trzech kart dostępnych w puli. Więc dość szybko zwiększamy zakres swoich możliwości. Zarówno ekwipunek, jak i karty dzielą się na zwykłe oraz legendarne, a karty dodatkowo można ulepszać. Natomiast ekwipunek posiada jeszcze zestawy, a jak to z zestawami bywa im więcej skompletujemy z danego zestawu, tym więcej bonusów będzie aktywnych. Z ekwipunkiem jest jeszcze jedna ciekawa sprawa, a są to trofea. Trofea dają specjalne potężne bonusy, a z racji na swą potęgę możemy mieć na raz tylko jeden. Jak tylko zdobędziemy kolejny (np. zabijając bossa), to musimy wybrać, który chcemy zatrzymać. Są jeszcze trzy sloty na przedmioty zużywalne np. klasyczny eliksir leczenia i tym podobne. Zbędny ekwipunek można też sprzedać w sklepach rozsianych po mapach, a za zdobyte w ten sposób monety, można zakupić coś pasującego do kompletu lub jakąś miksturkę.

Walczący Parsifal i inni...
Walka, to klasyczna karcianka z widokiem z boku. Po lewej stronie my i nasi sojusznicy, po prawej przeciwnik. Bitwy toczą się do czasu śmierci jednej ze stron. Zazwyczaj walczymy sami, ale jeśli pójdziemy odpowiednią ścieżką, to możemy zyskać sojusznika, a nawet dwóch. Przeciwników jest maksymalnie trzech. W każdej turze dostajemy na rękę pięć kart, a nie zużyte karty z poprzedniej tury trafiają na stos kart zużytych. Jak zabraknie kart, to talia się przetasowuje. Oczywiście do tego dochodzą różnego rodzaju karty specjalne i umiejętności, które potrafią odrobinę zaburzyć ten system. Ilość ruchów na turę ograniczona jest kosztem kart od 0 do 3. Biorąc pod uwagę, że domyślnie mamy 3 punkty akcji, a w późniejszej fazie gry 4, trzeba rozsądnie zagrywać karty i kombinować, co jest oczywiście pozytywnym aspektem. Warto też dbać podczas podróży o odpowiedni rozwój bohatera i dobierać tak karty, aby pasowały pod obecny styl gry i klasę postaci. Dla ułatwienia mamy podane nad głowami przeciwników ich zamiary, co pozwoli łatwiej obrać taktykę na obecną turę. Oprócz tego są jeszcze różnego rodzaju klątwy, statusy w tym pancerz, unki, obnażenie, zwinność itp. które są pokazane pod naszymi postaciami oraz pod wrogami, więc warto te informacje też brać pod uwagę podczas planowania strategii na dane starcie.

Robaczki, szkodniki w sensie bugi..
O systemie zapisów już mówiłem we wstępie, więc powtarzał się nie będę. Są natomiast inne błędy, głównie związane z balansem, ale że twórcy są ambitni, to proces wychwytywania błędów idzie dość sprawnie. Nawet za sprawnie bym powiedział, bo po premierze codziennie była aktualizacja przez tydzień, co przeszkadzało w rozgrywce, bo gra po aktualizacji za każdym razem pytała, czy chcemy dany "run" rozpocząć od nowa i było to męczące, a jedna z aktualizacji wręcz psuła grę uniemożliwiając jej uruchomienie. Na szczęście uporali się z tym szybko. Jest jeszcze kwestia polskiej wersji językowej, która nie jest tragiczna, ale posiada kardynalne błędy np. "runda" przetłumaczono jako "okrągły" i kilka innych kwiatków. Dodatkowo czcionka polskich liter jest niewłaściwa względem reszty i fatalnie to wygląda. Teraz wyobraźcie sobie, że zamiast "Runda 1" macie napis "Okrągły 1". Przecież to wkurza całą grę. Mam wrażenie, że nikt nie testował tego tłumaczenia...Jestem wręcz tego pewny.

PODSUMOWANIE:
Pomijając błędy z zapisami, które zapewne już niedługo znikną oraz problemy z polskim tłumaczeniem, które też mam nadzieję znikną, dał bym grze mocne 8/10. Duża zawartość i naprawdę ciekawa rozgrywka bronią się same, niestety te dwa kardynalne w moich oczach niedopatrzenia na chwilę obecną obniżają ocenę gry o jedno oczko i ostatecznie daję jej 7/10. Oczywiście, jak tylko uporają się z w/w błędami, to edytuję i ocena podskoczy o jeden punkt.

PLUSY:
✔️ Dużo Zawartości
✔️ Bardzo ładna grafika 2D
✔️ Ciekawa walka
✔️ Rozbudowana historia, która wciąga

MINUSY:
❌ Problemy z zapisami gier
❌ Wersja PL do poprawki
❌ Lepsza jedna, a konkretna poprawka raz na miesiąc, niż codzienne zawracanie graczom pupy:)


OCENA: 7/10

BONUS:
https://youtu.be/FNf6EYhlu7M

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Posted September 3, 2024. Last edited September 4, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
14 people found this review helpful
1 person found this review funny
16.5 hrs on record
W życiu bywa różnie. Jedni uczą sie medycyny, aby leczyć ludzi i pomagać cierpiącym, a inni po to, aby balsamować zmarłych i identyfikować ich rany. Ta druga grupa, to raczej margines, patologia, a konkretnie Patolog. Powiedziałabym elita, ale co jest elitarnego w oprawianiu trupów? To raczej desperacja, konieczność i w pewnym sensie przeznaczenie. Moje życie od zawsze było powiązane ze śmiercią, rodziców straciłam w młodym wieku, potem mój chłopak się zaćpał, a i ja o mały włos przeszłabym na tamta stronę, gdyby nie kochająca Babcia. To właśnie dzięki niej ukończyłam studia i wyszłam niejako na ludzi. Zdobyłam też pracę w pobliskiej kostnicy, czy to nie cudowne? Od jutra będę balsamować zwłoki przed ich pochówkiem, wcinać się w ich ciała, podpinać rurki, aby wypompować kiedyś życiodajne płyny i patrzeć w ich puste, martwe oczy...Ale to dopiero czeka mnie jutro, dzisiaj porozmawiam z Babcią.

✡Opętanie pierwsze
Wiecie, jak wygląda pierwszy dzień pracy w kostnicy? Można porównać go do samouczka w jakiejś grze. Tu macie coś podpisać, tam macie pokazane, gdzie leżą wszystkie rzeczy, a Pan Raymond grzecznie was instruuje o wszystkim. Jest to całkiem wygodne muszę przyznać (i tylko szkoda, że nie ma wersji PL). Balsamowanie szło mi całkiem nieźle do momentu, aż pobliskie chemikalia nie uległy spontanicznej reakcji i nie spadły w większości na podłogę. Pan Raymond powiedział, że czasami się to zdarza i mam się tym nie przejmować, podobnie zresztą jak innymi przywidzeniami w postaci dziwnego głosu, który szepnął mi wprost do ucha:
- Umrzesz tutaj!
Mój pracodawca nie zwrócił na to nawet uwagi, więc wiedziałam, że to tylko moja wybujała wyobraźnia, a kiedy zbyt mocno zapatrzyłam się w zwłoki szybko rozkładające się w moich oczach, natychmiast do mnie podszedł i delikatnie odsuwając od zwłok przerwał moją pracę, a wizja zniknęła. Właściwie już skończyłam, więc Pan Raymond uprzejmie powiedział mi, że mogę jechać do domu...Ech...Przez swoją wybujałą wyobraźnię, jeszcze stracę szansę na pierwszą, poważną robotę.

✡Opętanie drugie
Trochę byłam zszokowana, jak kilka godzin po moim "samouczku", Pan Raymond zadzwonił i poprosił o wzięcie nocnej zmiany. Wiecie, ludziom wypadki się zdarzają i pilna potrzeba przygotowania zwłok do pochówku "na wczoraj", to podobno norma. Wbrew pozorom, ta wiadomość mnie uradowała, bo oznaczało to, że zostałam przyjęta. Szybko skończyłam plotkować z koleżanką przez telefon i natychmiast zaczęłam ogarniać się do pracy. Kiedy tylko przyjechałam na miejsce, zdarzyła się dziwna rzecz. Pan Raymond zamknął na klucz drzwi do kostnicy i zaczął wygadywać dziwne głupstwa o demonach i tym podobne. Cóż za nieprofesjonalna firma, aby robić sobie takie żarty z nowicjuszy! Chciałam wyjść, ale postanowiłam nie kopać się z koniem i odejść jutro! Teraz wezmę się do roboty, jak na profesjonalistkę przystało, a w dniu jutrzejszym sobie pogadam z tym żartownisiem.
Najpierw musiałam przywieść z chłodni ciało denata na stanowisko. Prosta sprawa, bo wózek sam się ustawia we właściwej pozycji, więc nie trzeba dużo kombinować. Teraz sięgnęłam po kartę, na której mam wypisane wszystkie czynności po kolei, więc nawet jak zapomnę co i jak, to wystarczy na nią spojrzeć i wszystko jest jasne (nacisnąć spację). Pracowało mi się całkiem przyjemnie, do momentu, aż zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Ciche podszepty, ruch na pograniczu wzroku, czy też pukanie w drzwi i okna. Moja wyobraźnia chyba zaczęła robić swoje, a ja na serio zaczęłam zastanawiać się nad słowami Pana Raymonda. Już sam klimat kostnicy nie jednemu by wystarczył, aby popuścić w gacie, a tu jeszcze te wszystkie jump scary fundowane przez wyobraźnię (może jump scary, ale całkiem niezłe i dobrze wykonane). W pewnym momencie jednak miałam dość, bo wyobraźcie sobie, że zwłoki usiadły i przemówiły do mnie demonicznym głosem. Tak realistycznej wizji nie można już zbagatelizować. Miałam wybór uciec lub spróbować wygnać demona. Wedle słów, które znalazłam na nagranych kasetach, ucieczka w tym momencie już jest nie możliwa, pozostało mi więc spróbować wypędzić demona, a jednocześnie nie mogłam przerwać balsamowania zwłok. Aby wygnać demona musiałam poznać jego imię oraz zidentyfikować prawidłowo, które zwłoki są opętane. Pomocny w tym okazał się komputer oraz osobiste zapiski Pana Raymonda. Nie było jednak łatwo, bo aktywność demona wzrastała z każdą minutą, a ja odchodziłam coraz bardziej od zmysłów (różnorakie wizje i jump scary nasilają się z każdą minutą gry). Ostatecznie udało mi się poznać jego imię i zidentyfikować zwłoki. Teraz wystarczy, że spalę je w piecu i będę bezpieczna.
- JESTEŚ PEWNA,ŻE TO WŁAŚCIWY WYBÓR!?
Nie zwracałam już uwagi na zaczepki demona, a po chwili zwłoki zaczęły się spalać w piecu. Usłyszałam jeszcze tylko demoniczny śmiech i omdlałam z tego wszystkiego na zimną podłogę kostnicy.

✡Opętanie trzecie
Raymond wrócił do kostnicy wczesnym rankiem. Na podłodze zauważył Rebekę, która leżała w kącie. Sprawdził puls, żyła. Po chwili Rebeca otworzyła oczy i spojrzała na niego.
- Co...co się stało?
- Przykro mi, że nie poinformowałem cię wcześniej, jaki rodzaj pracy wykonujemy ale wtedy pewnie wyśmiała byś mnie na miejscu. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze?
- NIE JESTEM REBECA...A HA, HA, HA....A TY ZAPŁACISZ MI ZA WSZYSTKO!
- O NIE! Wybrałaś niewłaściwe zwłoki!!


Spóźniona jest prośba pokutnika,
gdy ja będę się kąpał we krwi sprawiedliwych,
wszyscy spłoną w towarzystwie grzechu.
Moje przyjście zwiastuje chwalebny smutek,
zdobędę ciało człowieka dla siebie.

TRZY domy sali piekielnej,
DWA legiony chwały mojego domu,
JEDEN, który zapoczątkowuje ucisk.


PRZYSZEDŁEM!

PLUSY:
✔️ Jump scary, ale dobrze wykonane
✔️ Klimat kostnicy
✔️ Kilka zakończeń
✔️ Dużo sekretów
✔️ Potrafi wystraszyć

MINUSY:
❌ Balsamowanie zwłok do końca, to konieczność
❌ Zdarzają się błędy graficzne
❌ Gra potrafi się wieszać na czarnym ekranie ( i nie prawdą jest, że wystarczy przeinstalować sterowniki)
❌ Im dłużej gramy, tym mniej straszy ( ale na 10 godzin, jak znalazł)


OCENA: 8/10

BONUS:
https://www.youtube.com/watch?v=2WHov8OAuC0

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted August 23, 2024. Last edited September 10, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
8 people found this review helpful
25.0 hrs on record
System Shock 2, to klasyk przez duże K, a jednak według mnie dwójka, jest w pewnych aspektach regresem względem części pierwszej. Gra wyszła 5 lat po jedynce w czasach, gdy technologia pruła do przodu niczym motorówka. Można powiedzieć, że własnie to ułatwiło twórcom "ukrycie" regresu względem poprzedniczki, to oraz mimo wszystko wysoki poziom, który zachowano w niektórych aspektach. Jedynka była już mocno archaiczna w momencie premiery dwójki, a próba zagrania w oryginał wtedy, a co dopiero dzisiaj, kończyła się odbiciem głównie przez wzgląd na nieintuicyjne sterowanie i archaiczność większości rozwiązań. Te problemy jednak są już za nami, a my żyjemy w czasach, gdy poza oryginałem możemy ograć remake jedynki, który nie tylko zachował ducha oryginału, ale też wyeliminował prawie w 100% jego archaiczność. I to właśnie w starciu z tym remakiem przegrywa dwójka i to nie na polu graficznym, czy muzycznym, bo to raczej jest oczywiste, ale na polu grywalności oraz projektu samej gry, ale zacznijmy od początku.

Aby ułatwić wam zrozumienie tematu, trochę odejdę od klasycznego pisania recenzji i podzielę ją na dwa segmenty. Pierwszy segment, to będzie co dwójka zrobiła dobrze, a drugi segment poświęcę temu, co w grze według mnie niepotrzebnie zmieniono, uproszczono itp.

Co poszło w dobrą stronę...
Pod względem graficznym oraz muzycznym, kontynuacja nie musiała się wiele starać, aby wyprzedzić część pierwszą, bo czasy były takie, a nie inne (oczywiście remake to zmienił). Natomiast zdecydowanie wprowadzenie poza Shodan drugiego antagonisty, który nieomal dorównuje jej charyzmą ( jest nim Wielu albo Wielość, zależnie od tłumaczenia), było świetnym pomysłem, który nie tylko pozwolił wprowadzić nowych przeciwników, ale też dodał dwójce dodatkowego, specyficznego klimatu (pomysł nie jest zupełnie nowy, bo zapoczątkowano go w jedynce, ale pociągnięto temat po mistrzowsku). Inną sprawą jest, jak wytłumaczyć naukowo taki rozrost biomasy, ale to pozostawmy w kwestiach dywagacji. Kolejnym, ciekawym pomysłem oraz dobrze wykonanym , jest wprowadzenie badań do rozgrywki. Badania wykonują się niejako automatycznie, ale musimy zapewnić odpowiednie chemikalia, które pozyskujemy z laboratoriów rozsianych po poziomach. Wprowadza to dodatkowy aspekt kombinowania i nowe możliwości rozwoju naszej postaci w kierunku organicznym. To właśnie ta dwoistość nadaje specyficznego klimatu grze, bo gracz może badać tę nową technologię oraz rozwijać się w tym kierunku. Organiczne uzbrojenie wydaje się bardziej obce, a przez to i ciekawsze od klasycznych broni pokroju pistoletu, czy shotguna itp. Gracz może też zostać całkowicie przy standardowej broni i olać ten aspekt, chociaż w moim odczuciu wtedy wiele traci. Co do projektu poziomów oraz przeciwników, to obie gry stawiał bym na równi, jednak z delikatnym naciskiem na jedynkę (więcej kombinowania oraz lepsi bossowie).

...a co poszło w kosmiczną próżnię.
Pomimo genialności fabuły, trudno nie odnieść wrażenia, że w pewnych aspektach w dwójce twórcy poszli na łatwiznę. Wyeliminowano kilka kluczowych aspektów rozgrywki, takich jak rzeczywistość wirtualna (a wystarczyło ją przeprojektować np. tak, jak zrobiono to w remaku), delikatnie ale jednak uproszczono poziomy oraz co najbardziej mnie boli, wprowadzono system RPG, który częściowo zabija immersję. To właśnie przez ten system, zamiast fajnych zagadek logicznych podczas włamywania, mamy system oparty o cechę "hakowanie", który jest kompletnie losowy i zwyczajnie nudny, to własnie ten system RPG powoduje, że niektóre bronie możemy tylko nosić dla ozdoby, bo wymagany jest awans w używaniu tejże. O ile system RPG mógłby fajnie urozmaicić rozgrywkę, tak sposób jego egzekwowania wznosi tylko niepotrzebnie sztuczne granice, bo kto o zdrowych zmysłach nie będzie w stanie obsłużyć pistoletu lub shotguna? A jeśli nie rozwiniecie klasycznych broni na poziom 3, to o szotgunie zapomnijcie itd. Zabija to immersję i niestety powoduje, że jedynka ma o wiele wyższą grywalność. Nie wszystko jednak zrobiono źle w tym systemie RPG, bo przykładowo badania, czy naprawa broni oraz inne techniczne umiejętności można zrozumieć i to się sprawdza. Podobnie rozwój zdolności psi łatwo wytłumaczyć ulepszaniem przy terminalach za pomocą chipów, ale niemożność używania broni? A wystarczyło zmniejszyć obrażenia, jeśli postać nie jest wyszkolona i nie byłoby zgrzytu. Gdyby tylko trochę przemodelować ten system, to może by się on sprawdził, ale w obecnej formie, raczej przeszkadza w cieszeniu się grą, niż pomaga w immersji.

PODSUMOWANIE:
Grając w dwójkę miałem wrażenie, że jest ona łatwiejsza oraz bardziej idioto-odporna od jedynki (mówię tu o remaku), a przejście jej nie stanowi takiego wyzwania przez wzgląd właśnie na uproszczenia w niej zawarte. Trudno też nie odnieść wrażenia, że w dwójce więcej się walczy, a mniej kombinuje. Za to pod względem fabuły obie części postawiłbym na równi, bo zarówno Shodan, jak i "Wielość" pokazują się w dwójce " z dobrej strony". Tym bardziej szkoda, że dwójka odeszła bardziej w stronę RPG, a ucierpiała na tym immersja ( a to przecież ona w założeniach RPG, jest najważniejsza, a nie statystyki). Niezależnie od moich zastrzeżeń, nadal się w tę część gra bardzo dobrze i każdemu gorąco polecam ograć ten klasyk, bo tuż za rogiem czeka na nas remake (zapowiedziano go w 2022, więc jest szansa, że już niedługo dostaniemy jakieś konkrety).

PLUSY:
✔️ Świetna fabuła
✔️ Projekt poziomów
✔️ Zdolności psi
✔️ Organiczna technologia
✔️ Genialni antagoniści
✔️ Wbudowana konsola do gier ( zawiera 12 pełnoprawnych tytułów!)

MINUSY:
❌ Nie do końca dobrze zaimplementowany system RPG
❌ Brak wirtualnej rzeczywistości
❌ Zagadki logiczne zastąpiono losowym badziewiem
❌ Mniej immersyjna od jedynki


OCENA RETRO*:
8,5/10

*Ocena retro oznacza, że oceniam grę poprzez pryzmat sentymentu, a wam radzę się kierować tym, co napisałem w recenzji, a nie samą oceną, bo ta prawdopodobnie jest zawyżona. Dzisiejsze czasy, to inne standardy, a ocena retro jest dostosowana do czasów kiedy wyszła gra i wtedy ta ocena była, jak najbardziej oceną sprawiedliwą.

BONUS:
https://www.youtube.com/live/pc9nJwvlOnU

Zgodność z gatunkiem 0451 RPG:
Swoboda działania - 15%
Interaktywne środowisko - 10%
Symulacja systemów - 20%
Wielowątkowa narracja - 10%
Perspektywa pierwszoosobowa - 10%
Idywidualne odczucia - 7%
Sumarycznie Immersive Sim na 72%

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted August 15, 2024. Last edited September 25, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
12 people found this review helpful
19.8 hrs on record
Apokalipsa zombie oraz upał wykończyła ludzkość. Na ziemi pozostały już tylko robale, zombiaki oraz...koty. Na skutek mutacji po promiennych te uzyskały świadomość i wyniosły się na dachy, co pozwoliło im przetrwać (to jest oficjalna wersja, bo każdy dobrze wie, że świadomość miały zawsze). Jest jednak grupka kotów, które postanowiły uciec z planety ziemia do najbliższego kociego raju, jakim jest planeta Tau Ceti 5 w systemie Tau Ceti oddalonym od ziemi o 12 lat świetlnych...Teraz wystarczy tylko dotrzeć do kosmodromu, gdzie odpowiednia rakieta została skonstruowana przez kocich inżynierów i odlecieć w kosmos. Czy uda ci się bezpiecznie doprowadzić kocią rasę na lądowisko pokonując po drodze setki potworów robali i innych gadów? Czy zdołasz ocalić ludz...ee kociość?
- Mrrr...Nie chcę....tu na dachu jest mi dobrzeeee...a zombiaki są na ziemi...
Nie wspomniałem jeszcze, że podobno planeta Tau Ceti 5, jest porośnięta kocimiętką w 30% procentach, a jedna z głównych rzek, to słodkie mleko. Według kocich obserwacji na całej planecie są też rozsiane specjalne kocie legowiska pokryte wytrzymałym futrem z psa, które idealnie ostrzy pazurki, a kąt nachylenia do słońca tych legowisk, jest zawsze dobrze dobrany, tak aby kot nawet nie musiał zmieniać miejsca w ciągu dnia. Jest jeszcze...
- Mrauuuu...No dobra, to kogo trzeba zabić?
Kocie pazury błysnęły złowieszczo na tle zachodzącego słońca.

Cats on Duty
Gra jest miksem połącz trzy oraz obrony twierdzy z istotnymi elementami karcianki oraz szczyptą RPG. Zanim jednak opisze rozgrywkę, na początku chciałbym abyście zrozumieli kontekst mojego nieukrywanego zachwytu nad tą grą. Mianowicie, ja niezbyt lubię gry tower defense, a jedyna do tej pory gra z tego gatunku, którą przeszedłem z przyjemnością to Castle Storm (swoją droga polecam). Po tej grze nie spodziewałem się wiele i sądziłem, że odstawię ją tak po 2 może 3 godzinach, jak tylko mnie znudzi, a spędziłem w niej prawie 20 i żałowałem że to już koniec. Wszystko dlatego, że gra cechuje się świetnym humorem oraz oryginalnymi mechanikami, które w połączeniu z faktem, że po każdym poziomie otrzymujemy jakąś nagrodę ( poziomów jest 60), gra zwyczajnie nie pozwala się nudzić. Ciągle jest coś nowego i fajnego, a to zmiana zasad na inne, a to nowy, oryginalny kot dołącza do zestawu, a to znowu jakieś utrudnienia na planszy połącz 3, nowi przeciwnicy, nowe scenerie, nowe awanse na wyższy poziom, nowy boss itd. Ciągle coś się dzieje i to właśnie trzyma nas przy monitorze (a nie jak w innych grach z gatunku, tylko coraz więcej przeciwników i coraz szybciej zasuwaj z układaniem wieżyczek) W tej grze naprawdę ciągle coś zaskakuje nieomal przez wszystkie 60 poziomów! Do tego dochodzi przyjemny dla oka pikselart oraz zagrzewająca do walki muzyka, która dynamicznie się zmienia zależnie od poziomu zagrożenia.

Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego
Rozgrywkę rozpoczynamy od dobrania kocich kart. Oczywiście na samym początku nie będzie ich dużo, ale w miarę postępów odblokujemy ich coraz więcej. Po dobraniu kart rozpoczynamy poziom od wydania początkowych kiełbasek. Kiełbaski wydajemy na ruch na planszy połącz 3. Każde udane połączenie daje nam kocią karmę, która wsypuje się do miski z odpowiadającym jej kolorem. Teraz aby zagrać kota na planszę, to musimy posiadać odpowiedni kolor karmy w odpowiedniej ilości, co pozwoli umieścić kota w jednym z pięciu rzędów. Celem rozgrywki jest obronić wszystkie 5 rzędów przed przeciwnikami. Dalsze poziomy wprowadzają coraz więcej zaawansowanych mechanik i poza układaniem kotów na planszy, będziemy musieli je awansować na wyższe poziomy, co zwiększa ich statystyki. Robimy to, łącząc trzy koty na planszy (można ustawiać je od razu pod awans lub skorzystać z karty zamiany). W późniejszych poziomach takich awansów możemy dokonać, aż do 4 poziomu, a nawet dobierać kotom elitarne klasy. Rozgrywka jest na tyle ciekawa, że przeszedłem wszystkie 60 etapów, nie odczuwając znużenia, bo gra wymaga myślenia i kombinowania, aż do samego końca.

PLUSY:
✔️Ciągle coś nowego
✔️Mechaniki świetnie się uzupełniają
✔️Możliwość awansowania kotów
✔️Ładna grafika
✔️Dobra muzyka
✔️Humor

MINUSY:
❌Poziomy z obroną cywili bywają męczące (na szczęście są tylko 2)
❌Czasami początek poziomu bywa "niesprawiedliwy", co kończy się restartem ( ale to już kwestia losowości, więc taki minus trochę na siłę)


OCENA:
8,5 /10

Spocona kocia dłoń, odsunęła różdżkę od mojej głowy. Odetchnąłem z ulgą, a kiedy koci terroryści się oddalali, usłyszałem jeszcze strzępy ich rozmowy:
- No dobra, chyba napisał to co chcieliśmy, możemy lecieć.
- Ale czemu ci na tym zależało? Przecież i tak odlatujemy...
- Jak kiedyś ludzkość się odrodzi, to legenda musi przetrwać.
- A rozumiem, to temu podałeś mu fałszywa planetę...
- Cicho siedź, bo usłyszy!

PS. Kto zgadnie do jakiej gry nawiazuje planeta ze wstępu?

OKIEM MATA :
https://youtu.be/z1Ej9tR9V4M

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted August 9, 2024. Last edited November 11, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
13 people found this review helpful
23.4 hrs on record
Powrót w przeszłość i konfrontacja rzeczywistości ze wspomnieniami, nie zawsze bywa przyjemna. W przypadku gry Thief zderzenie się z rzeczywistością archaicznych rozwiązań ułatwia fakt, że gra nieomal przytłacza gęstym klimatem oraz świetną historią, która pokazuje, że początkowo niby przypadkowe misje i zlecenia miały swój cel. Również genialne udźwiękowienie, jak na tamte czasy, daje poczuć posmak bycia w skórze Garretta, mistrza w swoim fachu, który usilnie próbuje odrzucić swoje przeznaczenie. Ostatecznie, to nie on kroczy tą ścieżką ale przeznaczenie ma to do siebie, że i tak prędzej czy później nas znajdzie zwłaszcza, jak nie umiemy zapanować nad swoimi ambicjami...

Mistrz złodziejskiego fachu
Gra jest skradanką, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby grać też na głośno. Mimo wszystko w zetknięciu się z przeciwnikami, szybko odkryjemy, że główne atuty Garretta, to ukrywanie się w cieniu i ciche podejście do sprawy, bo wtedy może rozwinąć on w pełni skrzydła. Jest to produkcja zdecydowanie dla osób cierpliwych, ponieważ dobre rozeznanie terenu oraz powolne eliminowanie przeciwników po cichu, jest kluczem do przetrwania oraz dobrej zabawy. Pomaga w tym konstrukcja samych poziomów oraz powiedzmy instynkt naszego bohatera, który wie kiedy jest dobrze ukryty. Objawia się to w postaci wskaźnika na dole ekranu, dzięki czemu gracz ma pewność, że jest nie widoczny dla wroga. Drugim czynnikiem, który zresztą został wykonany po mistrzowsku, jest sam dźwięk. Grając w tę grę miałem wrażenie, że większość poziomów można przejść na słuch, bo dźwięk tu się tak dobrze rozchodzi, że bez problemu tylko nasłuchując rozpoznamy skąd nadchodzi patrol. To jednak nie wszystko, rozpoznamy też w jakiej ilości, a nawet po czym aktualnie stąpa wróg, bo oczywiście na każdej powierzchni kroki wydają inny odgłos. Przeciwników możemy eliminować na różne sposoby (wyższe poziomy wymagają, abyśmy nie zabili nikogo). Do tego celu możemy użyć pałki, aby ich ogłuszyć. Łuku, który poza eliminacją celów na odległość, ma też inne zastosowania takie, jak gaszenie oddalonych źródeł światła np. pochodni, wystrzeliwanie strzały z liną, co pozwoli dostać się w trudniej dostępne miejsca, czy też wystrzelenie strzały wydającej dźwięk, co pozwoli odciągnąć od nas patrol. Natomiast jeśli już dojdzie do walki w zwarciu, to za pomocą sztychów i parowań, musimy pokonać wroga mieczem, co nie jest łatwe i często kończy się naszą śmiercią zwłaszcza, jak przeciwnik ma przewagę liczebną. Gra jest miksem fantasy ze steampunkiem, więc poza misjami polegającymi na okradzeniu jakiegoś bogacza, klasztoru itp. są też misje, gdzie Garrett uda się do pradawnych świątyń, grobowców itp. gdzie wymagana jest inne, bardziej bezpośrednie podejście. Rejony te bowiem zamieszkane są przez różne potwory od pająków zaczynając, a na nieumarłych zombie kończąc. W takich misjach, ciche podejście jest nadal istotne, ale możemy użyć innych narzędzi do eliminacji i w ruch idą święte lub ogniste strzały, miny przeciwpiechotne (w końcu to też steampunk) czy też magiczny miecz. Nie zależnie od poziomu, klimat się z gry wylewa, a pomimo archaicznej oprawy graficznej, ja jako gracz czułem, że ten świat żyje, że jestem częścią naprawdę epickiej przygody. Wpływ na to mają w dużej mierze zachowania przeciwników, którzy potrafią ze sobą rozmawiać na różne tematy (można podsłuchać ciekawe sekrety i potem to wykorzystać), filmy przerywnikowe po każdej misji, które nawet dzisiaj robią wrażenie no i najważniejsze, czyli sama historia, która pokazuje, jak napisać scenariusz bez błędów logicznych i głupotek. Ten świat zwyczajnie mnie przekonuje.

Upływ Czasu
Pomimo, że grałem w grę z zainstalowanymi teksturami HD, to upływ czasu po grafice mocno widać, zwłaszcza, że pomieszczenia wydają się puste i często podobne do siebie. Utrudnia to orientację, a że część etapów, to istne labirynty, nie polecam grać osobom, bez tejże, bo gra niczego nie ułatwia. Jedyne, co będziemy mieli do naszej dyspozycji, to mapa ( często pobieżna, naszkicowana ręcznie przez Garretta lub informatora) oraz kompas, bez obsługi których się nie obędzie. Brak tu jakichkolwiek znaczników, podpowiedzi itp. W etapach jesteśmy zdani sami na siebie, a jedyne wskazówki w postaci notatek, czasami możemy dokupić tuż przed misją lub znaleźć w trakcie eksploracji etapów. Taki styl gry mi odpowiada, ale nawet mi zdarzało się błądzić lub przeoczyć jakąś podpowiedź, co skutkowało czasami frustrującym zagubieniem. Nie jest to wielka wada, a raczej specyfika gry, którą warto wziąć pod uwagę przed zagraniem. Co do dźwięku, to odgłosy nie zestażały się nawet o jotę.

PLUSY:
✔️ Ciekawe przerywniki filmowe
✔️ Dobry projekt poziomów
✔️ Klimat się nieomal wylewa
✔️ Mechanika skradania się
✔️ Intrygująca fabuła oraz główny bohater
✔️ Świetne połączenie fantasy i steampunka
✔️ Udźwiękowienie

MINUSY:
❌ Grafika mówiąc delikatnie, jest już mocno leciwa (nawet z HD teksturami)
❌ Błądzenie po poziomach czasami frustruje


OCENA RETRO*:
9/10

*Ocena retro oznacza, że oceniam grę poprzez pryzmat sentymentu, a wam radzę się kierować tym, co napisałem w recenzji, a nie samą oceną, bo ta prawdopodobnie jest zawyżona. Dzisiejsze czasy, to inne standardy, a ocena retro jest dostosowana do czasów kiedy wyszła gra i wtedy 9/10 jak najbardziej było oceną sprawiedliwą.

Zgodność z gatunkiem 0451 RPG:
Swoboda działania - 18%
Interaktywne środowisko - 10%
Symulacja systemów - 15%
Wielowątkowa narracja - 10%
Perspektywa pierwszoosobowa - 10%
Idywidualne odczucia - 6%
Sumarycznie Immersive Sim na 69%

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted August 6, 2024. Last edited September 25, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
10 people found this review helpful
8.5 hrs on record (8.4 hrs at review time)
Early Access Review
Nowa gra karciana od firmy 1C łączy w sobie rogalika, karciankę i RPG w ciekawy miks gatunkowy. W trakcie naszej podróży przez ten fantastyczny świat legend i magii, przekonamy się nie jeden raz, że dokonane przez nas wybory, mają często nie lada znaczenie, a rodzaj ścieżki oraz bohatera, nie jednokrotnie zupełnie zmienia oblicze naszej przygody.

Z recenzją tej gry we wczesnym dostępie, czekałem na więcej kontentu oraz nową, grywalną postać i w końcu się doczekałem. Po ograniu drugiej postaci, która moim zdaniem daje o wiele więcej możliwości, muszę przyznać, że moja opinia o grze zmieniła się znacząco na plus. Po ograniu pierwszej postaci, byłem skłonny dać grze ocenę w okolicy 7/10, ale wszystko zmieniła Vasilisa the Wise. Zanim jednak opiszę nową postać oraz zmiany w ostatnim patchu, warto najpierw powiedzieć, czym jest Deathless. Tales of Old Rus.

Rogalik z nadzieniem karcianym...

W grze wcielamy się w jedną z czterech postaci (obecnie dostępne są dwie) oraz wybieramy ścieżkę, którą zamierzamy podążać (obecnie ten wybór jest zamknięty, a ścieżka dla każdej heroiny jest jedna, jednak dwie kolejne karty ścieżki są już widoczne w menu wyborów). Oznacza to, że każda z 4 postaci dostępnych na premierę, będzie miała możliwość podążać jedną z 3 dróg, a ich przygody łączą się na końcu, co daje naprawdę sporą ilość możliwych kombinacji. Jak już wybierzemy heroinę oraz ścieżkę dla niej, to ruszamy na przygodę. Każda, pojedyncza przygoda, składa się z 4 rozdziałów, a ten z 6 podrozdziałów. Każdy podrozdział, to walka z różnymi potworami, im dalej w las, tym trudniej. Grę zaczynamy z podstawową talią kart różną dla każdej postaci, a w trakcie przygody za wygrane walki dobieramy kolejne karty, artefakty, złoto czy też przedmioty jednorazowego użytku, które możemy wykorzystać w bitwie. Każdy podrozdział, to też wybór jednej z 3 dróg, a każda z nich ma oczywiście inne nagrody i konsekwencje. Wpływa to mocno na re-grywalność i przyjemność z gry. Na końcu każdego rozdziału wybieramy, czy chcemy walczyć z bossem (ponownie mamy 3 ścieżki, a jedną z nich jest boss). Pominięcie bossa oznacza, że ten pojawi się później, aczkolwiek są też ścieżki oznaczone questem, który obecnie robimy i aby uzyskać realny progres w historii, to powinniśmy walczyć z bossami oraz wybierać ścieżki oznaczone questem. Gramy do momentu, aż ukończymy wszystkie 4 rozdziały lub zginiemy gdzieś po drodze. Śmierć oznacza, że gra nas podsumowuje i zależnie od naszego progresu otrzymujemy odpowiednią ilość punktów doświadczenia, co pozwoli awansować postać na wyższy poziom. Wyższe poziomy odblokowują nowe karty do naszej talii i tak w koło Macieju, aż do uzyskania najwyższego poziomu i odblokowania wszystkiego. Gra się bardzo przyjemnie, aczkolwiek w moim odczuciu, pierwsza postać o imieniu Varvara ma nazbyt wysoki czynnik losowości i zbyt dużo zależy od szczęścia, a nie myślenia (chociaż po ostatnim major patchu, jest już znacznie lepiej). Inaczej jest z drugą postacią, którą gra mi się o wiele przyjemniej, a to ze względu na jej mocno taktyczny styl walki oraz umiejętności, które pozwalają zależnie od sytuacji obrać bardziej defensywną lub ofensywną postawę. Również talia kart tej postaci, jest moim zdaniem ciekawsza (zżera mnie ciekawość, jakie będą kolejne postacie).

...o posmaku taktycznym, z nutką losowości...
Gra, jest karcianką, więc walka polega na zagrywaniu kart zamiennie z przeciwnikiem. W jednej turze mamy 3 punkty akcji do dyspozycji. Każda karta ma określony koszt z tym, że karty podstawowe, mają w większości koszt 1 (a ulepszone często 0). Na początku tury dobieramy 5 kart, a następnie zagrywamy je na przeciwnikach. Są karty ofensywne, defensywne oraz różne inne karty specjalne nakładające stany, zwiększające obrażenia, czy też mieszające szyk przeciwników, co może zaburzyć ich taktykę itd. Czynników w walce, jest naprawdę dużo, bo poza kartami, mamy też artefakty, czy też przedmioty jednorazowego użytku, takie jak leczenie, zwiększające pancerz, ulepszające karty na czas walki i wiele więcej. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze różne stany nakładane przez nas i przez przeciwników. Taktyka polega więc na odpowiednim zagrywaniu kart, a im więcej ich mamy w talii, tym czynnik losowy wzrasta, więc warto zadbać podczas podróży, aby odpowiednio dobierać karty, a nawet pozbywać się nadmiarowych z tali, aby ograniczyć losowość. Walki są naprawdę przyjemne (zwłaszcza nową postacią), a ilość możliwości taktycznych wystarczająca, aby nie nudzić się przez wiele godzin, a jak dojdzie reszta postaci, to dopiero będzie gratka.

...polany baśniowym lukrem.
Pod względem graficznym oraz muzycznym, gra prezentuje sie bardzo dobrze. Zarówno potwory, jak i świat przedstawiony przypominają słowiańską baśń. Wszystko jest ładnie animowane, a gra nie epatuje gracza zbyt wysokim poziomem gore, co powinno przyciągnąć młodszych graczy oraz tych bardziej delikatnych. Nie oznacza to, że krwi w ogóle nie ma, ale poziom brutalności określiłbym na średnio -niski. Muzyka natomiast klimatem wpada w słowiańskie nuty znane z takich gier, jak Wiedźmin, czy tez Ash of Gods, aczkolwiek jest bardziej baśniowa i łagodna w wydźwięku. Powoduje to, że przyjemnie się jej słucha np. do śniadania, brak jej też znanego z w/w gier patosu, co z automatu kwalifikuje ją w szufladce lekkich i przyjemnych soundtracków na mojej półce.

PLUSY:
✔️Baśniowa grafika
✔️Baśniowa muzyka
✔️Z każdą aktualizacją, jest coraz lepiej

MINUSY:
❌ Klasyczne problemy EA, czyli brak balansu, brakujący kontent itp. (trudno uznać to za pełnoprawny minus, ale gracze lubiący ogrywać pełne wersje, powinni zaczekać z kupnem do premiery)

❌ Na tę chwilę brak wersji PL

Prognozowana ocena:
8/10

BONUS:
https://www.youtube.com/watch?v=KG5kw2zIMQw

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Posted July 30, 2024. Last edited July 30, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
11 people found this review helpful
0.3 hrs on record
Oto nadchodzi pogromca Sniper Elite. Gra, która jakością wykonania przyćmiewa najlepszą grę o snajperach w roli głównej. Wcielamy się w elitarnego snajpera bliżej nie określonej jednostki prawdopodobnie rodem z USA i zaczynamy przygodę na dachu zdezelowanego magazynu. Wokół od przeciwnika, aż się roi, bo oto stajemy przed faktem dokonanym, że poza teleportacją (przeciwnicy respią się na naszych oczach), wróg do perfekcji opanował sztukę klonowania. Niedowiarków zapraszam do obejrzenia filmu z serii " Okiem Mata" :
https://www.youtube.com/watch?v=5TRTBeCBN68

Co gra oferuje?

Jeden przeciwnik (sklonowany setki, a może nawet tysiące razy), jedna mapa (ale za to jaka!:)), jedna broń i jedno zadanie: " Kill them all". Czy można chcieć czegoś więcej za 4 złote? Do tego 10 "różnorodnych poziomów". Tak naprawdę każdy poziom, to to samo tylko więcej razy przeciwnika (jest tylko jeden sklonowany) trzeba zastrzelić, aby nabić odpowiednią ilość punktów. Mimo wszystko przyjemnie się strzela i można się pośmiać, bo to co się dzieje na planszy, przyćmiewa nie jedną komedię. Przeciwnicy respią się w ścianach, sami na sobie, a ragdoll dopełnia komedii, bo wygibasy jakie czyni ten klon, nie raz przyprawią nas o niekontrolowany wybuch śmiechu. Szczerze mówiąc, to gdyby gra była dodawana do płatków śniadaniowych, to polecił bym te płatki, bo gra naprawdę potrafi rozśmieszyć ale za takie demo nie powinno się żądać więcej niż 1zł. Gra jest też słabo zoptymalizowana i po kilku poziomach wymagany jest reset gry, aby w ogóle dało się grać dalej.

Gdyby gra była dodawana gratis do płatków śniadaniowych, to zdecydowanie bym polecił. Oddzielnie od płatków (albo innego produktu spożywczego) nie polecam, chyba, że za 1 zł. na grubej przecenie.

OCENA:
3,5/10

Zapraszam do obserwacji naszego kuratora: ŚWIAT RECENZJI
Recenzja ukazała się też w: Recenzje na 100%... osiągnięć!
Posted July 24, 2024. Last edited August 6, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
< 1  2  3  4 ... 34 >
Showing 11-20 of 337 entries