23 people found this review helpful
Recommended
0.0 hrs last two weeks / 113.2 hrs on record
Posted: Jun 12, 2019 @ 6:32am

Do AC Odyssey podchodziłem bez wielkiego entuzjazmu. Po AC4 Black Flag, który był dla mnie rewelacyjną grą i dostarczył mi wiele godzin wyśmienitej rozrywki, seria gier o przygodach kolejnych Asasynów zwyczajnie mi się przejadła, a trailery nowych odsłon nie potrafiły przekonać mnie do ich zakupu. Tak samo miało być z Odyseja, 11. grą z głównej serii, a 23. jeśli wziąć pod uwagę także jej mniejsze odsłony. Ostatecznie jednak fakt, że od zawsze antyczna Hellada była jednym z moich ulubionych okresów historycznych oraz to, że przy okazji którejś z weekendowych promocji AC Odyssey został lekko przeceniony sprawiły, że zdecydowałem się na zakup. I wszystkim mieszkańcom Olimpu powinienem za to dziękować, bo były to bardzo dobrze wydane pieniądze!

Zacznijmy od tego, że Odyseja jest pozbawiona wielu rozwiązań, które stanowiły nieodłączny element rozgrywki w serii i przez lata mocno się zużyły. Ukryte ostrze, system walki oparty o kontrataki, przeciwnicy grzecznie czekający na swoją kolej, wtapianie się w tłum, orli wzrok skanujący okolicę i automatycznie identyfikujący cele, monotonne misje poboczne - to wszystko albo z gry wyleciało, albo zostało przemodelowane. Zmianie uległ też sam charakter gry. W jej trakcie zdobywamy coraz lepsze uzbrojenie (m.in. sztylety, miecze, włócznie, broń obuchowa, łuki) oraz pancerze (podzielone na pięć różnych elementów), przy czym cały dostępny rynsztunek występuje w kilku klasach jakości przekładającej się na jego parametry oraz bonusy do statystyk lub nawet modyfikatory. Dla przykładu można znaleźć łuk, który automatycznie będzie zamieniał wystrzeliwane z niego strzały zwykłe na płonące albo kostur, który umożliwia oddychanie pod wodą. Do tego każdą broń można grawerować, dodając do niej specjalne właściwości spośród tych, które w toku gry udało się nam odblokować. Do tego dochodzi zdobywanie kolejnych poziomów doświadczenia nagradzane punktami umiejętności, które następnie inwestujemy w drzewka talentów. Tych ostatnich jest trzy (wojownika, myśliwego i skrytobójcy) i każdy znajdzie dla siebie coś, co będzie pasowało do jego stylu gry. Dla przykładu stawiający na otwartą konfrontację wojownik potrafi się m.in. uleczyć, roztrzaskać tarcze używającym ich wrogom czy podpalić własną broń, przez co będzie ona zadawała przeciwnikom dodatkowe obrażenia od ognia. Z kolei myśliwy potrafi m.in. wypuścić kilka strzał jednocześnie, skorzystać z ułatwiającego celowanie spowolnienia czasu albo oswoić dzikie zwierzę, które wspomoże go podczas walki. Wśród talentów zabójcy znaleźć można takie, które znacznie zmniejszają generowany przez nas hałas, umożliwiają przeprowadzenie serii zabójstw, dodają efekt trucizny do naszej broni albo pozwalają nam szybko zniknąć wrogom z oczu. Wszystko to sprawia, że AC Odyssey nie jest typową dla serii skradanką z elementami parkouru, ale grą akcji mocno stawiającą na elementy RPG.

Tym, co zrobiło na mnie wielkie wrażenie, był rozległy świat gry o powierzchni 256 km². I jest to świat, który potrafi zachwycić swoim urokliwym śródziemnomorskim krajobrazem, turkusową wodą, palmami, zatoczkami, piaszczystymi plażami, skałami, świątyniami, pięknymi zachodami słońca, poranną mgłą wznoszącą się nad lasami lub wśród górskich zboczy. Wielokrotnie jadąc do celu misji zdarzało mi się na kilka chwil przystanąć i zwyczajnie cieszyć oczy rozciągającym się przede mną widokiem. Mapa choć jest bardzo duża, to absolutnie nie brakuje na niej różnego rodzaju miejsc wartych odwiedzenia. Część lokacji to tradycyjne dla serii punkty widokowe, które po odblokowaniu umożliwią nam szybką podróż do nich, wśród pozostałych znajdziemy twierdze, ruiny, obozy wojskowe, grobowce, przystanie, kamieniołomy, obozowiska bandytów, legowiska zwierząt, jaskinie, statuy, zatopione wraki, świątynie, domy lokalnych przywódców, osady i oczywiście miasta. W większości z nich czekają na gracza skarby do znalezienia, często w komplecie z innymi zadaniami do wykonania w danej lokacji (np. zabij kapitana garnizonu, wypuść więźnia, znajdź starożytną tabliczkę, pokonaj zwierzę alfa, zniszcz zapasy). Do tego wszystkie te lokacje są integralną częścią mapy i nie ukrywają się za ekranami ładowania. Fani eksploracji świata na nudę z pewnością nie będą narzekać.

Zwiedzanie wirtualnej Hellady ułatwia Adrestia – „Ta, której nie da się uciec”, czyli statek, który zostaje oddany pod naszą komendę w pierwszych godzinach fabuły. Z biegiem gry i gromadzeniem surowców stopniowo ją ulepszamy, rekrutując coraz lepszych członków załogi, zwiększając wytrzymałość okrętu, odporność wioślarzy na zmęczenie, obrażenia zadawane taranem, strzałami, oszczepami, itp. Choć żeglowanie między wyspami na Morzu Egejskim jest bardzo przyjemne i regularnie serwuje nam piękne widoki, to od czasu do czasu będziemy musieli wziąć udział także w bitwie morskiej. I choć są one zrealizowane dobrze, pasują do realiów gry, a taranowanie i rozłupywanie wrogich jednostek daje satysfakcję, to mimo wszystko lepiej wspominam morskie starcia z AC4: Black Flag. Łuki, włócznie i tarany były dla mnie mniej spektakularne od huku i dymu armat podczas bitwy XVIII-wiecznych żaglowców na Karaibach.

Podczas ponad 100 godzin spędzonych w grze trafił mi się tylko jeden bug, kiedy to kierowana przeze mnie postać utknęła podczas wspinaczki po klifie i jedynym ratunkiem było wczytanie ostatniego zapisu gry wykonanego kilka minut wcześniej. Poza tym jednym przypadkiem wszystko działało jak należy i od strony technicznej nie mam Ubi nic do zarzucenia.

Mam za to zarzut mniejszego kalibru związany z monetyzacją. Co prawda do przejścia gry przedmioty ze sklepu Ubi nie są potrzebne, to przyznaję, że przynajmniej część z kilkudziesięciu przygotowanych przedmiotów jest bardzo klimatyczna i byłoby miło mieć do choćby kilku z nich nich dostęp bez wydawania dodatkowych pieniędzy. W sklepie znajdziemy m.in. kosztującą 750 Kredytów Heliksa skórkę dla naszego wierzchowca Fobosa, która zamieni go w mitologicznego Pegaza. Tyle samo przyjdzie zapłacić za zbroję Czempiona Hadesu albo zbroje Dionizosa. Pakiet czterech legendarnych przybocznych zawierający m.in. Atenę i Odyseusza, którzy zasilą załogę naszego statku i będą nam mogli pomóc w walce wyceniono na 1000 Kredytów Heliksa. Cena jednego legendarnego pakietu morskiego, które diametralnie zmieniają wygląd naszego okrętu i załogi to kolejne 500 kredytów. Przy czym na start dostajemy od Ubi zaledwie 200 darmowych kredytów, brakującą resztę trzeba już sobie dokupić. Za pakiet 500 Kredytów Heliksa trzeba zapłacić 4,99 euro, 1050 kredytów wyceniono na 9,99 euro, a za 19,99 euro kupić można 2400 kredytów. Ja z zakupów zrezygnowałem uznając, że proponowane przez Ubi ceny są nieadekwatne do tego, co w zamian dostajemy i uznałem to za minus.

Pomimo powyższego zgrzytu wynikającego z zachłanności wydawcy Odyseję bardzo polecam. Tytuł starcza na naprawdę wiele godzin, oszałamia rozmiarami mapy i wielością zadań, nie nudzi, cieszy oczy swoją oprawą i widać, że jego twórcy włożyli naprawdę wiele wysiłku w to, aby pieczołowicie odtworzyć dla graczy realia antycznej Grecji. Brać i grać!
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 Comments
stach122 Jun 12, 2019 @ 10:46am 
no cóż, akurat nie miałem pracy to i miałem czas teraz też pewnie zajełoby mi to z 2 miechy i ja nie potrafie grać w gry bez wszystkich (fabularnych) dlc
Tesu Jun 12, 2019 @ 10:37am 
Ja po DLC nawet nie siegam. Z braku czasu przejscie Odyssey zajelo mi 4 miechy, a chcialbym pograc w cos innego jeszcze w tym roku. :P
stach122 Jun 12, 2019 @ 9:11am 
Sam w grze mam 147h, ze spokojem z premiera ostatniego DLC minie 150. Gra 2 razy dłuższa niż Origins